sobota, 18 czerwca 2011

Anne Holt- Wybór pani prezydent


Książka ta reklamowana była jako kolejna w dorobku „norweskiej królowej kryminału. Tytułowa pani prezydent, to Helen Lardahl Bentley, pierwsza kobieta w historii USA pełniąca tę funkcję- co ciekawe, w książce pojawia się opinia, że Amerykanie prędzej wybiorą na ten urząd kobietę, niż Afroamerykanina. W 2005 roku wybiera się ona z wizytą do Oslo i znika, podczas pierwszej nocy z hotelowego pokoju. Na nogi zostaje postawiona cała norweska policja, swoich ludzi wysyłają również FBI i Secret Service. Rozpoczyna się wyścig z czasem.. Nie wiadomo do końca, czy Madam President żyje, czy nie. Czy śledczy mają do czynienia z porwaniem czy zabójstwem? Jeżeli z porwanie, to kto za nim stoi? W jaki sposób udało się je przeprowadzić? Przecież przywódczyni najpotężniejszego państwa świata powinna mieć doskonałą ochronę. Jak to się więc stało, że zniknęła?
Ze strony amerykańskiej śledztwem dowodzi Warren Scifford, szef Secret Sernice- przed laty wykładowca w Akademii FBI w Quantico, mający do pomocy jako łącznika ze stroną norweską Yngvara Strubo bohatera poprzednich książek Holt. Zaczynają śledztwo, natrafiając na kłamstwa i niedomówienie po każdej ze stron. Szybko okazuje się, że pani prezydent została porwana, a brał w tym udział jeden z ludzi Secret Service. Podejrzenia padają między innymi w stronę wroga USA – Al Kaidy.
Osobne dochodzenie prowadzi żona Strubo – Niger Johanne Vik, psycholog,  która studiowała  na uniwersytecie w Quantico, tym samy, na którym wykładał Scifford. Kto pierwszy odpowie na najważniejsze pytania? Co się dzieje z prezydent? Kto stoi za porwaniem? Na te pytania trzeba znaleźć odpowiedź.
Scifford szybko okazuje się osobą niepożądaną, nieinformowaną na bieżąco. Wszystkie informacje, jakimi dysponują prowadzący śledztwo, pojawiają się niejako przypadkowo. Duży nacisk w książce został położony na historię USA po 11 września 2001 roku i politykę USA wobec Arabów. Książka staje się bardziej amerykańska, niż norweska. Nie ma w niej klimatów, do jakich przyzwyczaili nas Mannkell, Fossum czy choćby Larsson – powolnego i żmudnego dociekania do prawdy.
Czy zakończenie jest takie zaskakujące, jak kusi okładka? Jak ktoś potrafi logicznie myśleć, mniej więcej w połowie powiąże wszystkie nitki. A nie o to chyba chodzi w dobrym kryminale?
Książka mnie rozczarowała na tyle, że na razie nie sięgnęłam po inne pozycje tej autorki. Ale chcę jej jeszcze dać szansę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz