Trylogia neapolitańska już za mną. Chwilę muszę odpocząć i wrócę do innych książek Ferrante, żeby sprawdzić, czy nadal się nią będę zachwycać. Bo zachwycam się niezmiennie :)
Tak jak pisałam przy okazji "Historii nowego nazwiska" oszczęna i precyzyjna narracja bardzo przypadła mi do gustu. Cały czas poznajemy losy Lili i Eleny, ale w obu książkach przedział czasowy jest zdecydowanie większy, niż w pierwszym tomie trylogii. Tym razem poznajemy dorosłe losy obu bohaterek. I poznajemy je niejako dwutorowo.
Jest więc Elena, która zdobywa kolejne szczeble wykształcenia, która oswaja się z naukami ścisłymi, ale i z greką czy łaciną, która każdą nową dziedzinę musi zgłebić z trudem. widzimy nieomal z jakim mozołem i jaką upartością zasiada ona do książek, aby potem przez chwilę chociaż błysnąć w towarzystwie. Poznajemy jej karierę, wydanie książki, podróże po całych Włoszech, bywanie w coraz to bardziej prestiżowych miejscach, artykuły w gazetach. Przyglądamy się z bliska jej nieudanemu małżeństwu, a potem macierzyńswtu. Tego, jak z coraz większym trudem przychodzi jej godzenie swoich marzeń z prozą życia. Jak tęskni do miłości, bycia zauważaną, do budzenia zachwytu.
Jest też Lila, pozostała w Neapolu. Lila, która w zasadzie dzięki swojej błyskotliwości i pomysłowości każdą ideę zamienia w sukces. Która nie boi sie myśleć, wyrażać głośno swoich opinii, mimo że czasami bardzo niepopularnych, która myśli niejako "szerzej" i pełniej niż otaczający ją ludzie. Lila, która potrafi się buntować i iść pod prąd.
Książki to oczywiście historia przyjaźni między tymi dwoma kobietami, dwoma zywiołami. Cały czas gdzieś tam w głowie miałam myśl, że Elena żyje życiem przeznaczonym dla Lili. Że to ta druga zyskałaby o wiele więcej dzięki odpowiedniemu wykształceniu, poznaniu odpowiendich ludzi.
Zastanawiałam się, czy podobna myśl kiedyś pojawiła się u którejkolwiek z nich :)
Te tomy to także poruszenie kilku innych ważnych nawet dzisiaj kwestii. Przede wszystkim pokazuje jak trudno jest zrobić kobiecie karierę w świcie zdominowanym przez mężczyzn. Jak wielkiego wysiłku wymaga zmaganie się ze szklanym sufitem już wtedy, w latach 60-tych i 70-tych XX wieku.
Elena Ferrante skupia się bardzo na pokazaniu życia codziennego swoich bohaterów, a więc zarówno biedoty neapolitańskiej, nowobogackich, jak i wartswy intelektualistów. Przerażające, jak wielkie, niezależnie od miejsca w hierarchii społecznej , jest przyzwolenie na przemoc wobec kobiet. Jest to traktowane w kategoriach bycia lub niebycia męskim. Nie wiem, ile w tej kwestii zmieniło się od tamtego czasu. Mam nadzieję, że sporo.
Bardzo polecam książki Eleny Ferrante. Myślę, że okrzyknięcie jej/jego nawybitniejszym współczesnym twórcą włoskim nie jest pozbawione podstaw.