czwartek, 11 sierpnia 2011

Mari Jungstedt- Umierający dandys

"
W mroźny, niedzielny poranek zostają odnalezione zwłoki mężczyzny, wiszące na bramie starówki w Visby – stolicy Gotlandii. Ofiara to właściciel galerii – Egon Wallin. Inspektor Knutas trafia na ślad prowadzący go do półświatka handlarzy narkotyków, prostytutek, homoseksualistów i złodziei obrazów."

Jest to moja druga książka tej autorki i o ile nie dopadnie mnie jakiś kryzys kryminalny, już po tą autorkę nie sięgnę. Tytuł książki to zarazem tytuł obrazu Nilsa Dardela. Zostaje on skradziony pewnej nocy. W jaki sposób łączy się jednak ze śmiercią właściciela galerii? czy w ogóle ma coś wspólnego czy to jedynie przypadek i zbieg okoliczności? Inspektor Knutas musi znaleźć odpowedzi na wiele pytań. A tych nie brakuje. Jungstedt zasypuje nas kolejnymi wątkami i motywami- a to paserstwo, a to prostutucja męska, a to świat homoseksualistów, a to oszukana żona. Wiele wątków jest zaczętych, daje nadzieje na rozwinięcie. A jednak nie... autorka jakby sie niektórych wymyslonych przez siebie motywów wystraszyła  i skupia sie na jednym, pozostałe wyjaśniając niemal w jednym zdaniu na końcu książki. Sam zabójca i jego działanie...nie przekonały mnie. Podobnie jak jednowymiarowe postaci, słabe tło społeczne. Ogólnie mam wrażenie, że książki Kari Jungstedt to takie "podróbki" prawdziwych kryminałów skandynawskich.
Słaba książka.

3 komentarze:

  1. Skoro tak, to nie przeczytam. Nie lubię podróbek, nawet jeśli by były oryginalnymi podróbkami oryginału :P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nawet lubię tą serię, jestem może jakaś wybitna, ale fajnie się czyta ;) a autorka ma na imię Mari, a nie Kari.

    OdpowiedzUsuń
  3. witam, dziękuję za poprawkę :) nie zauważyłam, jak się palce na klawiaturze omsknęły :)

    OdpowiedzUsuń