W mroźny, niedzielny poranek zostają odnalezione zwłoki mężczyzny, wiszące na bramie starówki w Visby – stolicy Gotlandii. Ofiara to właściciel galerii – Egon Wallin. Inspektor Knutas trafia na ślad prowadzący go do półświatka handlarzy narkotyków, prostytutek, homoseksualistów i złodziei obrazów."
Jest to moja druga książka tej autorki i o ile nie dopadnie mnie jakiś kryzys kryminalny, już po tą autorkę nie sięgnę. Tytuł książki to zarazem tytuł obrazu Nilsa Dardela. Zostaje on skradziony pewnej nocy. W jaki sposób łączy się jednak ze śmiercią właściciela galerii? czy w ogóle ma coś wspólnego czy to jedynie przypadek i zbieg okoliczności? Inspektor Knutas musi znaleźć odpowedzi na wiele pytań. A tych nie brakuje. Jungstedt zasypuje nas kolejnymi wątkami i motywami- a to paserstwo, a to prostutucja męska, a to świat homoseksualistów, a to oszukana żona. Wiele wątków jest zaczętych, daje nadzieje na rozwinięcie. A jednak nie... autorka jakby sie niektórych wymyslonych przez siebie motywów wystraszyła i skupia sie na jednym, pozostałe wyjaśniając niemal w jednym zdaniu na końcu książki. Sam zabójca i jego działanie...nie przekonały mnie. Podobnie jak jednowymiarowe postaci, słabe tło społeczne. Ogólnie mam wrażenie, że książki Kari Jungstedt to takie "podróbki" prawdziwych kryminałów skandynawskich.
Słaba książka.
Skoro tak, to nie przeczytam. Nie lubię podróbek, nawet jeśli by były oryginalnymi podróbkami oryginału :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ja nawet lubię tą serię, jestem może jakaś wybitna, ale fajnie się czyta ;) a autorka ma na imię Mari, a nie Kari.
OdpowiedzUsuńwitam, dziękuję za poprawkę :) nie zauważyłam, jak się palce na klawiaturze omsknęły :)
OdpowiedzUsuń