" Marzenia Walerii Ross, atrakcyjnej trzydziestolatki, spełniają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zdobywa wymarzoną pracę i bardzo ambitnie podchodzi do powierzonych jej zadań. Dość szybko zostaje wciągnięta w wir projektów, wielkiego biznesu i spotkań. Wieczorami, popijając wino z butelki, odpowiada na służbowe maile, pracuje też po nocach, w weekendy i święta. Urlop wydaje się abstrakcją, a gdy już nadchodzi, to i wówczas praca nie pozwala o sobie zapomnieć. Z każdym dniem Waleria coraz bardziej oddala się od rodziny i przyjaciół, a pragnienie wielkiej miłości zagłusza przelotnymi związkami i odpowiadaniem na jeszcze większą liczbę pojawiających się maili. Korporacyjne macki już ją oplotły, ale od takiego życia jest już uzależniona – podkręca adrenalinę i daje poczucie bycia w samym centrum ważnych wydarzeń. Poczucie, że jest się najlepszym…Pełen absurdu i samotności korporacyjny świat zaskakuje Walerię. Tak bardzo, że czasami ma ochotę ponownie przejąć kontrolę nad swoim życiem, zostawić wszystko i jutro po prostu nie przyjść do biura".
Myślałam, że to książka z jakimś morałem, ale jednak rozczarowałam się w tym względzie. Czytając opowieść o życiu Walerii Ross poczułam się zmęczona :) ona ciągle pracuje, po 15h na dobę, ciągle odbiera maile, gdzieś dzwoni, spotyka się z klientami, ciągle w biegu. Szef nie szanuje jej czasu, nie szanuje jej i jej pracy. Uff..można by pomyśleć, że będzie to Walerii przeszkadzało na tyle, żeby rzucić pracę, ale nie.. nie ma już przyjaciół, niby-chłopaka, wolnego czasu. Jak ja jej współczułam... Lubię swoją pracę, choć nie jest ona zgodna z moim wykształceniem. Kiedyś uczyłam, teraz bardziej zarządzam. Ale codziennie coś się dzieje, szlifuję języki, zdobywam klientów. Kręci mnie to, ale nie na tyle,żeby o 15 powiedzieć sobie- hm, posiedzę jeszcze ze dwie godzinki. Nie. Wychodzę, a za drzwiami biura staram się zapomnieć o pracy i pomyśleć, że w domu czeka stęskniona córka. I tym się nakręcam- życiem rodzinnym, Rozdzielam te dwie strefy swojego życia, a nie każdy chyba tak umie. Jak już wspomniałam, książka nie ma żadnego morału, puenty. Waleria pracuje jak pracowała, na koniec jedynie dostaje podwyżkę i obietnicę, że dostanie kogoś do pomocy. A życie prywatne? chyba według zasady- "jakoś to będzie". Wydaje mi się, że autorka nie bardzo miała pomysł na zakończenie i chyba to widać. Czytało się przyjemnie, ale nie rewelacyjnie ;)
Raczej sięgam po książki, które porywają. Nie sądzę, żeby ta mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
no ja myślałam, że mnie ta książka porwie ;) ale wyszło inaczej. Chciałam czymś przerwać ten potok kryminałów :)
OdpowiedzUsuń