poniedziałek, 17 listopada 2014

Ake Edwardson-Dom na końcu świata

"W domu na jednej z wysypek południowej części Goteborga znaleziono ciała trzech ofiar brutalnego mordu: matki i dwojga dzieci. Okazuje się, że morderca zostawił przy życiu trzecie dziecko. Kim jest zabójca? I dlaczego oszczędził niemowlę? Sprawa trafia do Erika Wintera, który po dwóch latach przerwy wraca do służby w policji. Winter pracuje nad rozwikłaniem zagadki, w której jest kilkoro podejrzanych. Jednak jego myśli krążą dookoła matki, która umiera na raka setki kilometrów od niego..."

Taki opis zamieścił wydawca na okładce książki. Sięgnęłam po ten tom, nie znając dwóch poprzednich części, więc do końca nie wiedziałam, co się działo u Erika Wintera. A tu okazało się, że przeprowadził się on do Hiszpanii, że ma dwie córeczki, że przerwa w pracy....
I mam mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony czyta się dobrze, Edwardson to jednak dobry rzemieślnik. Mamy więc mroczną zagadkę, gęstą atmosferę, dom na całkowitym odludziu i śledczego prowadzącego śledztwo ze swoim zespołem, z którym od nowa musi się zgrać. Więc na tej płaszczyźnie jestem, można powiedzieć, zadowolona :)
Ale gdzie widzę niedociągnięcia? Przede wszystkim w doborze tematu. Uważam, że sięganie do motywu zabójstwa dzieci, to już ostateczność dla autora nie mającego pomysłu na książkę. Tu dodatkowo mamy jeszcze umierającą matkę Wintera. Tak jakby Edwardson się bał, że nie będzie w stanie przykuć uwagi czytelnika na dłużej bardziej banalnym śledztwem. I to trochę tak właśnie wygląda: śledztwo jest, prowadzone nawet dość energicznie, ale głównym pytaniem pozostaje "kto u diabła zabija dzieci?!". A odpowiedź, jaką uzyskujemy nie jest-jak dla mnie- satysfakcjonująca.
Nie wiem, czy skuszę się na kolejne książki Edwardsona. Może znowu za kilka miesięcy....

2 komentarze:

  1. Czytałam kilka książek tego autora ale po pewnym czasie poczułam przesyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie, po pewnym czasie schemat staje się dość męczący...

    OdpowiedzUsuń