Z okładki: Historia miłosna Emmi i Leo. Oboje w połowie trzydziestki. On jest pracownikiem uniwersytetu. Ona projektuje strony graficzne. Pewnego dnia przez błąd w adresie mail Emmi ląduje w skrzynce Leo. Sytuacja powtarza się, wreszcie za którymś razem Leo reaguje. Wkrótce z tego przypadkowego kontaktu "przez klawiaturę" rozwija się ożywiony, efektowny dialog. Spotkanie w rzeczywistym świecie wydaje się nieuchronne, jednak kwestia ta okazuje się dla obojga trudna. Leo próbuje właśnie stanąć na nogi po zakończonym związku. Emmi jest szczęśliwą mężatką.."
Książka nie jest najwyższych lotów :)) jest lekka i bardzo łatwa w odbiorze ;) czytałam ją na tylnym siedzeniu samochodu w drodze do Zakopanego, między sprawdzaniem na mapie, gdzie jesteśmy, podawaniem córce picia a mężowi kanapki :) i nie straciłam wątku ani na chwilę. Także można się domyślać "głębi" tej książki. To tak, jakby czytać "Samotność w sieci", ale omijając wszystkie pseudonaukowe i filozoficzne fragmenty. Zostaje samo pisanie o sobie, o wyobrażeniach o tej drugiej osobie, myśli o spotkaniu. Jedyne, co zaskakuje w jakiś sposob- to zakończenie. Spodziewałam się bardziej standardowego zamknięcia fabuły, a tu proszę...
Jest druga część tej książki, ale nie wiem czy po nią sięgnę.
niedziela, 31 lipca 2011
wtorek, 19 lipca 2011
Joanna Chmielewska- Byczki w pomidorach
Z okładki:" Powraca świat Alicji. Znów stado zaprzyjaźnionych osób pęta się po cudownym ogródku i kulinarnie szaleje w kuchni. A gospodyni jak zwykle otwiera drzwi przed każdym, częstuje jajkiem na śniadanie, wypija niezmierzone ilości kawy i zabrania zaglądać do lodówki. Nawet do wiecznie głodnego Marianka demonstruje autentyczna słabość. I oto wizyta nowej pary przynosi obrzydliwość w powietrzu. On - oblizuje łyżki i widelce, rzuca się na szyję nowo poznanych dam, zżera robaczki ze stołu i udaje, że zna się na winach...Ona - kamiennie milczy, ostrożnie chodzi i podobno umiera z miłości do niego. A gdy on nie wraca z pewnej wycieczki, interesuje się tym nawet pan Muldgaard..."
Co to mówią o odgrzewanych kotletach....? Chmielewska powraca do miejsca i ludzi, którzy w książce "Wszystko czerwone" przyprawiali nie o napady śmiechu. "Byczki..." to sprawdzony schemat- zabałaganiony dom Alicji, pełno odwiedzających ją osób- często całkiem obcych, morderstwo, próba odnalezienia mordercy własnymi siłami plus pan Muldgaard jako osłoda. Czyta się , owszem, całkiem sprawnie- na pewno lepiej, niż np " Rzeź bezkręgowców", której z nudów nie zdołałam doczytać do końca :(
Z Chmielewską zdaje się jest podobnie jak z Musierowicz, im nowsze książki, tym akcja i bohaterowie mniej prawdopodobni. Czytałam tą książkę na wsi, między bieganiem za córką, pilnowaniem grilla a opalaniem się i nie straciłam wątku. Do poczytania w weekend w "międzyczasie" polecam, tym znającym Chmielewską raczej z klimatów "Lesia" radzę się zastanowić.
Co to mówią o odgrzewanych kotletach....? Chmielewska powraca do miejsca i ludzi, którzy w książce "Wszystko czerwone" przyprawiali nie o napady śmiechu. "Byczki..." to sprawdzony schemat- zabałaganiony dom Alicji, pełno odwiedzających ją osób- często całkiem obcych, morderstwo, próba odnalezienia mordercy własnymi siłami plus pan Muldgaard jako osłoda. Czyta się , owszem, całkiem sprawnie- na pewno lepiej, niż np " Rzeź bezkręgowców", której z nudów nie zdołałam doczytać do końca :(
Z Chmielewską zdaje się jest podobnie jak z Musierowicz, im nowsze książki, tym akcja i bohaterowie mniej prawdopodobni. Czytałam tą książkę na wsi, między bieganiem za córką, pilnowaniem grilla a opalaniem się i nie straciłam wątku. Do poczytania w weekend w "międzyczasie" polecam, tym znającym Chmielewską raczej z klimatów "Lesia" radzę się zastanowić.
czwartek, 14 lipca 2011
Thomas Kanger-Pogranicze
"Pewnego ranka codzienność staje się dla Eliny Wiik nie do zniesienia. Praca w policji dawno straciła sens, a dni toczą się jednostajnym torem. Bez zastanowienia wsiada więc do samochodu i rozpoczyna podróż w nieznane - podróż, która zmieni jej życie. Przypadkiem trafia do miasteczka we Włoszech, gdzie poznaje mężczyznę, z którym połączy ją nagła namiętność i gwałtowne uczucie. Niestety, przeszłość ukochanego pełna jest mrocznych sekretów. Gdy zostaje zamordowany, Elina wpada w wir dziwnych zdarzeń. Musi sięgnąć po najgłębsze pokłady intuicji i policyjnego doświadczenia, by rozwikłać tajemnice związane z jego życiem i śmiercią. W swoim śledztwie dotrze do miejsc, w których prawda i mity splatają się w jedno."
Biorąc do ręki tą książkę spodziewałam się kolejnego typowego skandynawskiego kryminału, a więc mroczne ulice Goteborga, Sztokholmu czy Uppsali, jakiegoś policyjnego komisarza z nałogami, tajemnicę z przeszłości. A co dostałam? spore zaskoczenie. Akcja książki zaczyna się wręcz jak romans- spotkanie dwóch osób, miłość od pierwszego wejrzenia, wspólne upojne chwile. A potem mężczyzna zostaje zamordowany , a tajemnicę jego życia postanawia wyjaśnic zakochana w nim kobieta. I tak Elina Wiik rozpoczyna międzynarodowe śledztwo, którego wątki prowadzą ją na tereny byłej Jugosławii. Razem z nią poznajemy zagmatwaną historię tych rejonów, walk między Chorwatami i Serbami, wzajemnej nienawiści między ludźmi, którzy niedawno byli dobrymi sąsiadami. Obserwujemy przemianę Eliny z kobiety pogrążonej w depresji po śmierci ukochanego, po zdeterminowaną kobietę-policjantkę, szukającą wytrwale prawdy. Wydarzenia w opisane w książce miały miejsce kilkanaście lat temu, sama wojna- 16. A jednak ile o niej wiemy? Ja sama niewiele. A jednak w wielu ludziach ta wojna nadal żyje, nadal ją wspominają i nadal ma wpływ na ich teraźniejsze życie.
w książce pada piękne zdanie: Pewnie miną pokolenia, zanim zrozumiemy, że można być zarówno ofiarą, jak i katem, zanim dotrze do nas, że człowiek ma jednocześnie dwie strony, czarną i białą albo czerwoną i białą jak chorwacka flaga. Krew i niewinność. Ale właśnie dlatego trzeba to pojąć już teraz.
To było moje pierwsze zetknęcie z Thomasem Kangerem. Sięgnę po pierwszą z serii książkę "Mężczyzna, który przychodził w niedzielę">
Biorąc do ręki tą książkę spodziewałam się kolejnego typowego skandynawskiego kryminału, a więc mroczne ulice Goteborga, Sztokholmu czy Uppsali, jakiegoś policyjnego komisarza z nałogami, tajemnicę z przeszłości. A co dostałam? spore zaskoczenie. Akcja książki zaczyna się wręcz jak romans- spotkanie dwóch osób, miłość od pierwszego wejrzenia, wspólne upojne chwile. A potem mężczyzna zostaje zamordowany , a tajemnicę jego życia postanawia wyjaśnic zakochana w nim kobieta. I tak Elina Wiik rozpoczyna międzynarodowe śledztwo, którego wątki prowadzą ją na tereny byłej Jugosławii. Razem z nią poznajemy zagmatwaną historię tych rejonów, walk między Chorwatami i Serbami, wzajemnej nienawiści między ludźmi, którzy niedawno byli dobrymi sąsiadami. Obserwujemy przemianę Eliny z kobiety pogrążonej w depresji po śmierci ukochanego, po zdeterminowaną kobietę-policjantkę, szukającą wytrwale prawdy. Wydarzenia w opisane w książce miały miejsce kilkanaście lat temu, sama wojna- 16. A jednak ile o niej wiemy? Ja sama niewiele. A jednak w wielu ludziach ta wojna nadal żyje, nadal ją wspominają i nadal ma wpływ na ich teraźniejsze życie.
w książce pada piękne zdanie: Pewnie miną pokolenia, zanim zrozumiemy, że można być zarówno ofiarą, jak i katem, zanim dotrze do nas, że człowiek ma jednocześnie dwie strony, czarną i białą albo czerwoną i białą jak chorwacka flaga. Krew i niewinność. Ale właśnie dlatego trzeba to pojąć już teraz.
To było moje pierwsze zetknęcie z Thomasem Kangerem. Sięgnę po pierwszą z serii książkę "Mężczyzna, który przychodził w niedzielę">
środa, 13 lipca 2011
Sławomir Rawicz-Długi marsz
Wiosną 1941 roku autor, 26 - letni polski porucznik kawalerii, organizuje ucieczkę z obozu nr 303 na Syberii. Towarzyszy mu sześciu więźniów z różnych krajów, w tym jeden obywatel USA. Uciekinierzy przedzierają się na południe przez tajgę, wyżyny Mongolii, pustynię Gobi, Tybet, Himalaje, do ,brytyjskich Indii - ponad 6000 km. Nie maja mapy ani kompasu, jedyny ich ekwipunek to siekiera i nóż. Codziennie czyhają na nich nowe niebezpieczeństwa. Mimo wielkiej woli przeżycia, odwagi i wytrzymałości fizycznej nie wszystkim uda się osiągnąć cel.
Powiem szczerze,że po przeczytaniu tej książki miałam bardzo mieszane uczucia. O książce usłyszałam, kiedy powstawała produkcja hollywoodzka z Colinem Farrelem.Mąż zaczął namawiać na kupno książki, a ja uległam. Przeczytaliśmy ją oboje i wrażenia mamy podobne. Po 1- jakby ktoś streścił jakąś dłuższą opowieść. Wszystko wydawało się lekko odrealnione, szczególnie po przeczytaniu iluś tam książek o obozach hitlerowskich czy o Gułagu. Wydaje mi się nieprawdopodobne, że pod okiem Rosjan udało się Rawiczowi i jego towarzyszom odkładać chleb, skóry, nóż czy siekierę. Kręciłam głową, kiedy czytałam o przeprawie przez pustynię bez wody ( prawie bez wody- pili ją co ok. 8 dni). Potem trafiłam na TEN artykuł i zrobiło mi się co najmniej nieswojo.
Samą historię czyta się z wielkim zainteresowaniem, jesteśmy ciekawi, jak dalej potoczą się losy bohaterów. W posłowiu autor wyjaśnia, co się z nim działo po ucieczce. Dla ułatwienia przyswojenia sobie całej trasy, na początku książki znajduje się schematyczna mapa. Ktokolwiek przeszedł taką trasę, zasługuje na szacunek.
Powiem szczerze,że po przeczytaniu tej książki miałam bardzo mieszane uczucia. O książce usłyszałam, kiedy powstawała produkcja hollywoodzka z Colinem Farrelem.Mąż zaczął namawiać na kupno książki, a ja uległam. Przeczytaliśmy ją oboje i wrażenia mamy podobne. Po 1- jakby ktoś streścił jakąś dłuższą opowieść. Wszystko wydawało się lekko odrealnione, szczególnie po przeczytaniu iluś tam książek o obozach hitlerowskich czy o Gułagu. Wydaje mi się nieprawdopodobne, że pod okiem Rosjan udało się Rawiczowi i jego towarzyszom odkładać chleb, skóry, nóż czy siekierę. Kręciłam głową, kiedy czytałam o przeprawie przez pustynię bez wody ( prawie bez wody- pili ją co ok. 8 dni). Potem trafiłam na TEN artykuł i zrobiło mi się co najmniej nieswojo.
Samą historię czyta się z wielkim zainteresowaniem, jesteśmy ciekawi, jak dalej potoczą się losy bohaterów. W posłowiu autor wyjaśnia, co się z nim działo po ucieczce. Dla ułatwienia przyswojenia sobie całej trasy, na początku książki znajduje się schematyczna mapa. Ktokolwiek przeszedł taką trasę, zasługuje na szacunek.
środa, 6 lipca 2011
Mari Jungstedt- Niewidzialny
"Na malowniczej Gotlandii, podczas sezonu turystycznego, zostaje zamordowana młoda dziewczyna. Podejrzenie pada na jej męża, jako że poprzedniego wieczora widziano, jak doszło między nimi do burzliwej kłótni. Inspektor Anders Knutas, po zapoznaniu się ze sprawą, rozpoczyna rutynowe dochodzenie. Parę dni później zostaje odnalezione ciało innej młodej kobiety zamordowanej w podobny sposób. Śledztwo zaczyna się komplikować, a inspektor musi pogodzić się z faktem, iż przyjdzie mu się zmierzyć z szalejącym na wyspie psychopatycznym zabójcą. Jego wysiłki wspierać będzie dociekliwy dziennikarz Johan Berg, który pomoże mu zebrać w całość fragmenty tej skomplikowanej i przerażającej układanki, a także dołoży wszelkich starań, aby poznać logikę mordercy i odtworzyć historię ofiar."
Co by tu napisać, żeby nie skłamać...:)) tak do 3/4 książki byłam z niej baaaardzo zadowolona, podobało mi się prowadzenia akcji, tempo, narracja, bohaterowie. To, że główny bohater, to policjant- uwaga uwaga- szczęśliwy w małżeństwie, bez nałogów i mrocznych myśli. Do pewnego momentu książka pozwalała nam śledzić równocześnie z policją jej poczynania, próby odgadnięcia kto stoi za zabójstwami, kluczenie i kręcenie sie w kółko przez kolejne dni. A potem jakby autorce zabrakło pomysłu, jak dokończyć akcję. A może to już moje osobiste preferencje wzięły górę? Od mniej więcej połowy książki domyślamy się "dlaczego?", nie wiemy jeszcze "kto". Zamiast pozwolić nam się powoli domyślać, weryfikować tropy, Jungsedt podaje nam sprawcę niemal na tacy. A ja tak nie lubię :)) wolę sama odgadnąć, ewentualnie dać się zaskoczyć, poznać dokładne motywy. Lubię, kiedy to jednak policja/ inny pozytywny bohater odkrywa prawdę. W tej książce zabrakło mi tego. Podobnie jak nie spodobało mi się pospieszne jakby zakończenie książki. Najpierw opisywane z wielką dokładnością kolejne dni, a na końcu jakieś kilkudniowe przeskoki. Czuję niedosyt. Jednak, aby utwierdzić się w opinii, sięgnę po kolejną książkę tej autorki. Może dalej jest lepiej?
Co by tu napisać, żeby nie skłamać...:)) tak do 3/4 książki byłam z niej baaaardzo zadowolona, podobało mi się prowadzenia akcji, tempo, narracja, bohaterowie. To, że główny bohater, to policjant- uwaga uwaga- szczęśliwy w małżeństwie, bez nałogów i mrocznych myśli. Do pewnego momentu książka pozwalała nam śledzić równocześnie z policją jej poczynania, próby odgadnięcia kto stoi za zabójstwami, kluczenie i kręcenie sie w kółko przez kolejne dni. A potem jakby autorce zabrakło pomysłu, jak dokończyć akcję. A może to już moje osobiste preferencje wzięły górę? Od mniej więcej połowy książki domyślamy się "dlaczego?", nie wiemy jeszcze "kto". Zamiast pozwolić nam się powoli domyślać, weryfikować tropy, Jungsedt podaje nam sprawcę niemal na tacy. A ja tak nie lubię :)) wolę sama odgadnąć, ewentualnie dać się zaskoczyć, poznać dokładne motywy. Lubię, kiedy to jednak policja/ inny pozytywny bohater odkrywa prawdę. W tej książce zabrakło mi tego. Podobnie jak nie spodobało mi się pospieszne jakby zakończenie książki. Najpierw opisywane z wielką dokładnością kolejne dni, a na końcu jakieś kilkudniowe przeskoki. Czuję niedosyt. Jednak, aby utwierdzić się w opinii, sięgnę po kolejną książkę tej autorki. Może dalej jest lepiej?
poniedziałek, 4 lipca 2011
Liza Marklund- Czerwona Wilczyca
"
Pewnej ciemnej zimowej nocy w wypadku samochodowym w Luleå, na północy Szwecji, ginie dziennikarz miejscowej gazety. Jego śmierć budzi zainteresowanie Anniki Bengtzon, która ostatnio współpracowała z dziennikarzem w związku ze sprawą pewnego ataku na bazę lotniczą w latach 60. ubiegłego wieku. Szybko okazuje się, że wypadek był upozorowany, a dziennikarz został zamordowany. Annika zostaje wciągnięta w sieć intryg. Podejrzewa, że zabójstwo ma coś wspólnego ze sprawą, którą razem się zajmowali, ale nikt nie chce jej wierzyć. Kiedy jej szef wręcz zakazuje jej zajmowania się sprawą, Annika postanawia działać na własną rękę."
Mam mieszane uczucia co do tej książki....
Zacznę od plusów-akcja i jej tempo. Jak to u Marklund- doskonałe. Autorka doskonale wie, jak podtrzymać napięcie, jak ciągle przykuwać uwagę czytelnika. W odpowiednich momentach spowalnia akcję, żeby za chwile podkręcić ja jeszcze mocniej. Annika Bengtzon w amoku pisania jest nie do zatrzymania. Tu poznajemy Annikę inną , niż ta z poprzednich części. Akcja dzieje się kilka miesięcy po Zamachowcu, Annika ciągle przeżywa jeszcze poprzednie wydarzenia, wspomnienia dopadają ją w różnych nieoczekiwanych momentach. Jest bardziej melancholijna, skupiona na pracy, przez chwile wątpi w swoją ocenę sytuacji i świadomość działań. Jej życie prywatne wydaje się zmierzać ku katastrofie, przyjaciółka wpada w objęcia alkoholu. W pracy szef zaczyna wątpić w umiejętności Anniki. Jednym słowem dzieje się sporo.
Co zgrzyta? według mnie- dobór tematu. Dziennikarskie śledztwo ma tym razem dotyczyć wydarzeń z lat 60. XX wieku i ataku na bazę lotniczą. Okazuje się, że z tamtymi wydarzeniami związana jest grupa ludzi zafascynowana maoizmem, zwalczająca kapitalizm. Z atakiem związana jest też tytułowa Czerwona Wilczyca i teoretycznie jej może zaszkodzić wyjście całej historii na jaw. Jednak wszystko to wydaje się jakieś mało wiarygodne, po 30 latach od wydarzeń uczestnicy nadal boją się swojego przywódcy, choć ten tak naprawdę niczym im nie może już zaszkodzić... Jednym słowem- jak dla mnie samo tło afery jest mało wiarygodne, lekko naciągane. Takie nawiązania do przeszłości jednak lepiej wychodzą Camilli Lackberg, niż Marklund.
Fanom Marklund- czyli mnie też- książka powinna zaspokoić. Jednak ten, kto sięgnie po raz pierwszy po Marklund i akurat po tą książkę, może poczuc się rozczarowany.
Mam mieszane uczucia co do tej książki....
Zacznę od plusów-akcja i jej tempo. Jak to u Marklund- doskonałe. Autorka doskonale wie, jak podtrzymać napięcie, jak ciągle przykuwać uwagę czytelnika. W odpowiednich momentach spowalnia akcję, żeby za chwile podkręcić ja jeszcze mocniej. Annika Bengtzon w amoku pisania jest nie do zatrzymania. Tu poznajemy Annikę inną , niż ta z poprzednich części. Akcja dzieje się kilka miesięcy po Zamachowcu, Annika ciągle przeżywa jeszcze poprzednie wydarzenia, wspomnienia dopadają ją w różnych nieoczekiwanych momentach. Jest bardziej melancholijna, skupiona na pracy, przez chwile wątpi w swoją ocenę sytuacji i świadomość działań. Jej życie prywatne wydaje się zmierzać ku katastrofie, przyjaciółka wpada w objęcia alkoholu. W pracy szef zaczyna wątpić w umiejętności Anniki. Jednym słowem dzieje się sporo.
Co zgrzyta? według mnie- dobór tematu. Dziennikarskie śledztwo ma tym razem dotyczyć wydarzeń z lat 60. XX wieku i ataku na bazę lotniczą. Okazuje się, że z tamtymi wydarzeniami związana jest grupa ludzi zafascynowana maoizmem, zwalczająca kapitalizm. Z atakiem związana jest też tytułowa Czerwona Wilczyca i teoretycznie jej może zaszkodzić wyjście całej historii na jaw. Jednak wszystko to wydaje się jakieś mało wiarygodne, po 30 latach od wydarzeń uczestnicy nadal boją się swojego przywódcy, choć ten tak naprawdę niczym im nie może już zaszkodzić... Jednym słowem- jak dla mnie samo tło afery jest mało wiarygodne, lekko naciągane. Takie nawiązania do przeszłości jednak lepiej wychodzą Camilli Lackberg, niż Marklund.
Fanom Marklund- czyli mnie też- książka powinna zaspokoić. Jednak ten, kto sięgnie po raz pierwszy po Marklund i akurat po tą książkę, może poczuc się rozczarowany.
piątek, 1 lipca 2011
Mons Kallentoft- Ofiara w środku zimy
Tak zachęca wydawca na okładce: " Jest luty. Najzimniejszy do lat. Pewnej szczególnie mroźnej nocy wśród jałowych, chłostanych wiatrem równin Östergötland zostaje znalezione potwornie okaleczone ciało mężczyzny. Śledztwo prowadzi komisarz Malin Fors z policji w Linköping, samotna matka po przejściach, która pije za dużo tequili i uprawia za dużo ostrego seksu ze swoim kochankiem, dziennikarzem z miejscowej gazety. Śledztwo ma dać odpowiedź na pytanie, kto zabił i dlaczego zrobił to w tak okrutny sposób. Malin rusza tropem mordercy, a polowanie to prowadzi ją do najmroczniejszych zakątków ludzkiego serca…".
Do książki tej podchodziłam niemal rok. Przymierzałam się do jej kupienia, ale jak już zachodziłam do empiku, zawsze jakaś inna książka przyciągała moją uwagę i z ta inną wychodziłam do domu, a Mons zostawał. I chyba dobrze się stało. Książka reklamowana jest jako całkowita nowość w podejściu do prowadzenia akcji kryminalnej. I faktycznie, narracja jest tu inna niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni, wypowiada się między innymi sama ofiara. Autor jednak często robi "przeskoki" z myśli jednego bohatera do drugiego, czasem trudno się zorientować, kto teraz ma prawo głosu.
Dużym plusem książki jest główna bohaterka Malin Fors, choć zapowiadanego ostrego seksu jakoś w książce jest niewiele. Ale wiele jest samej Malin, samotnej matki, trochę za dużo pijącej, zdającej sobie sprawę ze swojej samotności i tęskniącej do Kogoś. Jest to konkretna postać. Jako matka- niepewna, czasem nazbyt ciekawska i wymagająca, a czasami chcąca być przyjaciółką córki. Jako śledcza- dociekliwa, inteligentna, dążąca do prawdy, zawzięta,ale nie opętana manią odnalezienia zabójcy.
Generalnie mocną stroną książki są ludzie- postacie pierwszego i drugiego planu dosyć wyraziste, rzeczywiste. To co mogę przypisać na minus, to rozwiązanie zagadki. Tak naprawdę każdy oglądający CSI, czytający sporo kryminałów w odpowiednim momencie poczuje pewność: to TA osoba, bo... I pozostaje nam doczytać do końca, czy faktycznie dobrze rozwiązaliśmy zagadkę. Więc z zaskoczenia nici. Mons Kallentoft lepszy niż Stieg Larsson?? ( taka uwaga jest na okładce). Zdecydowanie NIE.
Czy książkę polecę? Jeśli już nie macie co czytać- tak. Ale jeśli stosik jest nowy, to tą pozycję zostawcie na koniec. Nie wiem, czy sięgnę po kolejne części, choć kuszą mnie dalsze losy Malin.
Do książki tej podchodziłam niemal rok. Przymierzałam się do jej kupienia, ale jak już zachodziłam do empiku, zawsze jakaś inna książka przyciągała moją uwagę i z ta inną wychodziłam do domu, a Mons zostawał. I chyba dobrze się stało. Książka reklamowana jest jako całkowita nowość w podejściu do prowadzenia akcji kryminalnej. I faktycznie, narracja jest tu inna niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni, wypowiada się między innymi sama ofiara. Autor jednak często robi "przeskoki" z myśli jednego bohatera do drugiego, czasem trudno się zorientować, kto teraz ma prawo głosu.
Dużym plusem książki jest główna bohaterka Malin Fors, choć zapowiadanego ostrego seksu jakoś w książce jest niewiele. Ale wiele jest samej Malin, samotnej matki, trochę za dużo pijącej, zdającej sobie sprawę ze swojej samotności i tęskniącej do Kogoś. Jest to konkretna postać. Jako matka- niepewna, czasem nazbyt ciekawska i wymagająca, a czasami chcąca być przyjaciółką córki. Jako śledcza- dociekliwa, inteligentna, dążąca do prawdy, zawzięta,ale nie opętana manią odnalezienia zabójcy.
Generalnie mocną stroną książki są ludzie- postacie pierwszego i drugiego planu dosyć wyraziste, rzeczywiste. To co mogę przypisać na minus, to rozwiązanie zagadki. Tak naprawdę każdy oglądający CSI, czytający sporo kryminałów w odpowiednim momencie poczuje pewność: to TA osoba, bo... I pozostaje nam doczytać do końca, czy faktycznie dobrze rozwiązaliśmy zagadkę. Więc z zaskoczenia nici. Mons Kallentoft lepszy niż Stieg Larsson?? ( taka uwaga jest na okładce). Zdecydowanie NIE.
Czy książkę polecę? Jeśli już nie macie co czytać- tak. Ale jeśli stosik jest nowy, to tą pozycję zostawcie na koniec. Nie wiem, czy sięgnę po kolejne części, choć kuszą mnie dalsze losy Malin.
Subskrybuj:
Posty (Atom)