wtorek, 6 lutego 2018

Elena Ferrante- Historia nowego nazwiska i Historia ucieczki

Trylogia neapolitańska już za mną. Chwilę muszę odpocząć i wrócę do innych książek Ferrante, żeby sprawdzić, czy nadal się nią będę zachwycać. Bo zachwycam się niezmiennie :) 

Tak jak pisałam przy okazji "Historii nowego nazwiska" oszczęna i precyzyjna narracja bardzo przypadła mi do gustu. Cały czas poznajemy losy Lili i Eleny, ale w obu książkach przedział czasowy jest zdecydowanie większy, niż w pierwszym tomie trylogii. Tym razem poznajemy dorosłe losy obu bohaterek. I poznajemy je niejako dwutorowo.
 Jest więc Elena, która zdobywa kolejne szczeble wykształcenia, która oswaja się z naukami ścisłymi, ale i z greką czy łaciną, która każdą nową dziedzinę musi zgłebić z trudem. widzimy nieomal z jakim mozołem i jaką upartością zasiada ona do książek, aby potem przez chwilę chociaż błysnąć w towarzystwie. Poznajemy jej karierę, wydanie książki, podróże po całych Włoszech, bywanie w coraz to bardziej prestiżowych miejscach, artykuły w gazetach. Przyglądamy się z bliska jej nieudanemu małżeństwu, a potem macierzyńswtu. Tego, jak z coraz większym trudem przychodzi jej godzenie swoich marzeń z prozą życia. Jak tęskni do miłości, bycia zauważaną, do budzenia zachwytu.
 Jest też Lila, pozostała w Neapolu. Lila, która w zasadzie dzięki swojej błyskotliwości i pomysłowości każdą ideę zamienia w sukces. Która nie boi sie myśleć, wyrażać głośno swoich opinii, mimo że czasami bardzo niepopularnych, która myśli niejako "szerzej" i pełniej niż otaczający ją ludzie. Lila, która potrafi się buntować i iść pod prąd.


Książki to oczywiście historia przyjaźni między tymi dwoma kobietami, dwoma zywiołami. Cały czas gdzieś tam w głowie miałam myśl, że Elena żyje życiem przeznaczonym dla Lili. Że to ta druga zyskałaby o wiele więcej dzięki odpowiedniemu wykształceniu, poznaniu odpowiendich ludzi. 


Zastanawiałam się, czy podobna myśl kiedyś pojawiła się u którejkolwiek z nich :)
Te tomy to także poruszenie kilku innych ważnych nawet dzisiaj kwestii. Przede wszystkim pokazuje jak trudno jest zrobić kobiecie karierę w świcie zdominowanym przez mężczyzn. Jak wielkiego wysiłku wymaga zmaganie się ze szklanym sufitem już wtedy, w latach 60-tych i 70-tych XX wieku. 
Elena Ferrante skupia się bardzo na pokazaniu życia codziennego swoich bohaterów, a więc zarówno biedoty neapolitańskiej, nowobogackich, jak i wartswy intelektualistów. Przerażające, jak wielkie, niezależnie od miejsca w hierarchii społecznej , jest przyzwolenie na przemoc wobec kobiet. Jest to traktowane w kategoriach bycia lub niebycia męskim. Nie wiem, ile w tej kwestii zmieniło się od tamtego czasu. Mam nadzieję, że sporo.

Bardzo polecam książki Eleny Ferrante. Myślę, że okrzyknięcie jej/jego nawybitniejszym współczesnym twórcą włoskim nie jest pozbawione podstaw. 




sobota, 27 stycznia 2018

Cynthia D’Aprix Sweeney -Gniazdo


Sporo czasu minęło zarówno od czasu premiery tej książki w Polsce, jak i od szaleństwa jakie zapanowało na tą książkę na Instagramie. Podejrzewam, że największą frajdę robila tu okaładka, skądinąd znakomita. Sama ją wykorzystałam do zdjęć :)
Niemniej  nie należy przecież oceniać książki po okładce. Kiedy więc na mojej bibliotecznej półce znalazłam tą pozycję nie zawahałam się jej wypożyczyć.



Książka Cynthii D`Aprix Sweeney reklamowana jest jako opis i wnikliwa analiza pewnej nowojorskiej rodziny. Rodzina ta składała się z rodziców : Leonarda Plumba Seniora i jego żony Franci oraz dzieci: Leo, Melody, Bea oraz Jacka. Nestor rodziny przed swoją śmiercią ustanowił fundusz powierniczy, tytułowe Gniazdo,  który miał zostać wypłacony jego dzieciom w równych częściach po ukończeniu przez najmłodsze z dzieci 40 lat. Można sobie wyobrazić, że czekają oni niecierpliwie na to, aż każde dostanie te 500tys. Każdego z nich kwota ta ratowałaby na najbliższe lata. Jednak z powodu niefrasobliwości imniennika załozyciela rodziny, Leo, kwota ta zostaje przez matkę przekazana na wykupienie Leo z tarapatów. Oczywiście pozostałe rodzeństwo nie jest specjalnie uradowane tą wiadomością, przecież każde z nich wydało już te pieniądze ;) 



Na kolejnych stronach poznajemy perypetie kolejnego z rodzeństwa, tego na co potrzebuje pieniądze, w jaki sposób znalazł się w miejscu w którym jest i oczekiwania i nadzieje związane z taką finansową wolnością. Czy jednak jest to wnikliwa analiza? Autorka starała się upchnąć tutaj i wątek homoseksualny, i nadopiekuńczej matki,  ale i matki niedbającej o swoje dzieci, wątek toksycznej miłości i miłości niespełnionej. Trochę tego dużo :)  
Mimo to, książkę czytało się dość przyjemnie. Nie było obiecanego humoru i nie parskałam co chwilę śmiechem, ale smutna czy jakoś bardzo depresyjna również nie byłą. Cały czas gdzieś w tyle głowy miałam dżwięki lekkiego jazzu, wudziałam ulice Nowego Jorku, a wszystko to w klimacie allenowskim. Ale tego późnego Allena, jeśli wiecie co mam na myśli ;) 

A Wy czytaliście tą książkę? Podobała się? :)

niedziela, 14 stycznia 2018

Igor Brejdygant- Szadź

Jestem zdania, że rzeczy dobre przyciągają rzeczy jeszcze lepsze :) W tym  przypadku mam na myśli emitowany dawno temu w telewizji publicznej serial "Paradoks" z Bogusławem Lindą w roli głównej. Jak dla mnie jeden z najlepszych seriali kryminalnych jakie widziałam, a już z tych polskich to w ogóle ;)  Niestety, serial nadawny w porze  dość późnej, bo umówmy się , że 22.00 w czwartek to nie jest najbardziej atrakcyjne pasmo ;) po drugie- seial był inteligentny, bazujący na wiedzy odbiorcy. Należało się skupić, a nie oglądać tak między prasowaniem a zmywaniem. No i po trzecie-brakowało w nim przesłodzonych wnętrz, modnych ubrań i typowo serialowych ujęć miasta. Była to po prostu podukcja dla wymagającego odbiorcy. Zakończył się po pierwszym  sezonie a ja i dość spora grupa fanów nie doczekała się kontynuacji. Wielka szkoda :(

Skąd ta dygresja? Ano autor "Szadzi" to scenarzysta serialu "Paradoks". A że serial był bardzo dobry, możny było z dużym prawdopodobieństwem założyć, że i książka będzie trzymała poziom.


No i tu wtopa absolutna. Mam wrażenie, że autor chciał w jednej książce upchnąć wszystkie swoje pomysły na fabułę. Mamy więc i politykę wspólczesną, i afery narkotykowe, i zagadkę kryminalną która swe korzenie ma w dalekiej przeszłości, mamy zabójcę doskonałego i jeszcze doskonalszą policjantkę. A na koniec mamy zabieg, którego ja osobiście nie znoszę i uważam, że jedynie bardzo dobry autor da z nim radę : poznajemy zabójcę już na początku książki. Ja zostałam wychowana, czy też raczej wychowałam się na książkach fenomenalnej Agaty Christie i to jej sposób prowadzenia śledztwa jest dla mnie wyznacznikiem do dzisiaj. Jest zabójstwo, są wątki do sprawdzenia, grono podejrzanych i dedukcja pozwala nam wytypować sprawcę. Uwielbiam razem ze śledczym odkrywać kolejne karty i próbować się domyślić, kto jest Złym. W "Szadzi" tej przyjemności zostałam pozbawiona. 

Oczywiście jako dobry scenarzysta Brejdygant napisał książkę, którą czyta się bardzo sprawnie. Jest bardzo dynamiczna, krótkie rozdziały pozwalają unikać przestojów. Wszystko to jest bardzo fajne i efektowne, ale w efekcie niestety słabe jako całość. 

Jestem wymagającym czytelnikiem. Poszukiwania doskonałego kryminału trwają :) 


wtorek, 2 stycznia 2018

Alex Marwood- Najmroczniejszy sekret

Przeczytałam wcześniej dwie inne ksiażki tej autorki: "Dziewczyny, które zabiły Chloe" i "Zabójcę z sąsiedztwa" i w zasadzie mogę powiedzieć, że Alex Marwood pisze tak samo schematycznie w każdej swojej kolejnej książce. "Najmroczniejszy sekret" to tak naprawdę wspomnienia i próba odkrycia, co stało się podczas 50-tych urodzin jednego z bohaterów książki- Seana Jacksona. Podczas suto zakrapianej alkoholem imprezy ginie młodsza córka Seana- Coco. Cała fabuła skupia się tak naprawdę na odpowiedzi na pytanie : jak to się stało? Pomaga w tym znajomy zabieg, czyli narracja dwutorowa, wspólczesna i ta sprzed 12 lat. Współcześnie bowiem bohaterowie spotykają się ponownie po 12 latach na pogrzebie Seana Jacksona. Można by pomysleć, że będzie jak u Agaty Christie, wszyscy bohaterowie na planie, jeden błyskowtliwy detektyw, któwy w mig powiąże wszystkie nitki śledztwa, wskaże winnego, który zostanie ukarany. No przykro mi bardzo, ale tak się nie stanie. Nie bez powodu przywołałam tutaj Lady Agatę, gdyż to od jej książek zaczęła się moja przygoda z kryminałem, zagadką, suspensem. I tego zawsze oczekuję od tego rodzaju książek: inteligentnej zagadki, rozwiązania i  ukarania sprawcy. Tutaj zabrakło dwóch z tych elementów. 



 Jestem czytelnikiem, ale też matką karmiącą. Taką, co to chciałaby się czasem gdzieś wyrwać, zostawić dziecko z myślą, że spokojnie zaśnie i nie będzie tęsknić. Jaka matka tak nie ma? :) Tym bardziej oburza mnie sposób, w jaki postanowiły sobie pomóc bohaterki książki- podać dziecku narkotyk. Naprawdę, moment w którym przeczytałam to zdanie, był kluczowym. Po pierwsze- zdradzał ciag dalszy psując nieco intrygę, a po drugie- zwątpiłam w Autorkę, która chwytając się takiego sposobu jakby nie miała pomysłu na tytułowy Sekret.



o ma bardzo dobry warsztat, książka napisana jest bardzo sprawnie, bohaterowie są wyraziści, aczkolwiek zepsuci do szpiku kości. Pojawia się nawet akcent polski w postaci - a jakże!- robotników budowlanych
Nie podoba mi się zakończenie. Wolę książki, w których źli ludzie zostają ukarani :) W tym przypadku wygrywa zło, tudzież wyrachowanie. 

Pozostaje mi nadal szukać czegoś dobrego, co na dłużej zostanie w pamięci :)