Leah i Toby mieszkali naprzeciwko siebie od lat, nie zamieniwszy nawet
słowa... Leah przez cały czas korciło, by uchylić nieco drzwi
ekscentrycznego domu Toby’ego zaludnionego dziwnymi i wspaniałymi
lokatorami. Kiedy w końcu los wpuścił ją do środka, Leah ze zdumieniem
odkryła, że potrzebuje Toby’ego równie mocno jak on jej. Czasami życiu
trzeba pomóc – szczypta romantyzmu i niepowtarzalny czar sprawiają, że
marzenia Toby’ego i Leah mają szansę się spełnić.
Książka została przeze mnie pochłonięta w jeden dzień. Czytałam ją, jednocześnie jedząc, pijąc, zerkając na "Ja cię kocham, a Ty śpisz" ;) Czułam się, jakbym wpadła z wizytą do dawno niewidzianej przyjaciółki, a ona opowiada mi: że wiesz, jest taki dom naprzeciwko i powiem Ci, dzieją sie tam rzeczy, oj dzieją!
Bo przy ulicy Silversmith Road 31 znajduje się przedziwny dom, którego właścicielem został Toby Dobbs, niespełniony poeta. Dom jest wielki, on jest sam i nie zanosi się, żeby był z Kimś, więc zmuszony zostaje oddać część pokojów do wynajęcia. Ale on nie daje po prostu zwykłego ogłoszenia i nie przyjmuje pierwszych lepszych lokatorów. Toby wyszukuje w nadesłanych listach osoby, które stoją przed jakims życiowym wyborem, które nie z własnej winy zaleźli się w patowej sytuacji i tym ludziom pozwala u siebie zamieszkać. Przez jego dom przez 15 lat przewija się mnóstwo ludzi, jedni zostali na chwile, inni na dłużej. I tak pewnie by to trwało, gdyby nie przypadkowa śmierć jednego z lokatorów- 97 letniego staruszka. Okazuje się, że zostawił on w spadku Tobiemu kota i sporą gotówkę. Poza tym w kręgu Tobiego pojawia się jego sąsiadka z domu naprzeciwko- Leah Pilgrim, która motywuje Tobiego do zmian, do nowych wyzwań. Ale czy on jest gotowy sprzedać dom? co z lokatorami? jak oni sobie poradzą?
Opowieść o zmianach w Tobym, w ludziach go otaczających jest pełna optymizmu i humoru. Ani na chwilę nie będziecie się nudzić, ale z zapartym tchem będziecie kibicować Tobiemy i Leah w ich dążeniu do szczęscia. :)
niedziela, 30 grudnia 2012
sobota, 29 grudnia 2012
Rosamund Lupton-Potem
"Mam głowę na karku, jestem przytomna, wszystkie klepki są na swoich
miejscach, jestem w pełni władz umysłowych. Jestem tą samą Grace, co
wczoraj, tylko że… wyszłam z mojego ciała – opowiada bohaterka tej
fascynującej i pięknej powieści. Grace leży właśnie umierająca na
oddziale intensywnej terapii po strasznym pożarze szkoły, do której
chodzi jej synek Adam. W sali obok walczy o życie jej poparzona córka -
siedemnastoletnia Jenny. Zawieszona między życiem a śmiercią, Grace
prowadzi własne śledztwo. Szybko okazuje się, że nic nie jest takie, na
jakie wyglądało wcześniej. Każda odpowiedź rodzi bowiem kolejne
tajemnice. A POTEM sprawy wymykają się spod kontroli… Pierwsza powieść
Rosamund Lupton – „Siostra”, wtargnęła przebojem na rynek wydawniczy,
zdobywając serca milionów czytelników na świecie. W Wielkiej Brytanii
została okrzyknięta mianem najlepiej sprzedającego się debiutu
literackiego 2010 roku, utrzymując się w pierwszej 20. na liście
bestsellerów Sunday Times. Rewelacyjny, zapierający dech, wyjątkowo
pomysłowy thriller „Mail on Sunday”
"Potem" do druga książka tej autorki. Debiut miał świetne oceny i miałam wielką nadzieję, że i ta książka będzie równie dobra.Powiem tak- ta książka była lepsza. Niby schemat ten sam, opowieść zza światów, prywatne śledztwo... Ale sam pomysł na to, kim są bohaterki i w jaki sposób dochodzą do prawdy- rewelacja. Zakończenie było dla mnie sporą niespodzianką, bo dałam się zwieść autorce kilka razy ;) ale na tym polega dobry kryminał- żeby nie zgadnąć wszystkiego na początku, bo potem przyjemność z czytania jest niewielka. Ciekawe czy autorka planuje wydać kolejną książkę w tej konwencji...
"Potem" do druga książka tej autorki. Debiut miał świetne oceny i miałam wielką nadzieję, że i ta książka będzie równie dobra.Powiem tak- ta książka była lepsza. Niby schemat ten sam, opowieść zza światów, prywatne śledztwo... Ale sam pomysł na to, kim są bohaterki i w jaki sposób dochodzą do prawdy- rewelacja. Zakończenie było dla mnie sporą niespodzianką, bo dałam się zwieść autorce kilka razy ;) ale na tym polega dobry kryminał- żeby nie zgadnąć wszystkiego na początku, bo potem przyjemność z czytania jest niewielka. Ciekawe czy autorka planuje wydać kolejną książkę w tej konwencji...
piątek, 28 grudnia 2012
Ake Edwarson- Niech to się nigdy nie kończy
Dziewiętnastoletnia kobieta pada ofiarą gwałtu, wracając nocą do domu.
Kiedy komisarz Winter dostaję tę sprawę, odkrywa, że do gwałtu doszło w
dokładnie tym samym miejscu, w którym kilka lat wcześniej popełniono
podobne przestępstwo. Najbardziej niepokoi go jednak fakt, że tamta
sprawa zakończyła się morderstwem i pozostała nierozwiązana. Tymczasem
dochodzi do kolejnego gwałtu i do kolejnej śmierci. Wspólną cechą
wszystkich ofiar jest to, że były zaraz po maturze. Winter zaczyna
śledztwo od wertowania zdjęć z uroczystości maturalnych i wpada na
intrygujący ślad. Sprawa wciąga inspektora bez reszty, co nie pozostanie
bez wpływu na jego życie rodzinne.
W książce tej niejako upada mit komisarza Wintera jako zadufanego snoba, a na jego miejsce pojawia się człowiek bojący się o życie swoich najbliższych; człowiek współczujący; człowiek zdenerwowany,żeby nie powiedzieć-porządnie wkurzony. Poza śledztwem poznajemy dość dokładnie życie prywatne kilku osób i wpływ wydarzeń z tego życia na pracę w policji. Na to,że coś jest zrobione niedokładnie, na szybko, bo trzeba do domu. Że ma to wpływ na później, bo ktoś musi zrobić coś ponownie, wracać do spraw, które powinny być wyjaśnione i zbadane. Że nie można samemu decydować, co jest ważne dla śledztwa, a co nie; bo tak naprawdę okazuje się, że często nie ma się racji, a ukrywana nieistotna według nas informacja jest kluczowa do odkrycia prawdy. Ake Edwardon dawkuje nam tą wiedzę. Pokazuje co się dzieje, jeśli milczy się za długo.
Książka jest jednym z lepszych tomów sagi o komisarzu Winterze; jest bardziej dynamiczna i lepiej zbudowana, niż poprzednie. mam nadzieję, że następne będą jeszcze lepsze :))))
W książce tej niejako upada mit komisarza Wintera jako zadufanego snoba, a na jego miejsce pojawia się człowiek bojący się o życie swoich najbliższych; człowiek współczujący; człowiek zdenerwowany,żeby nie powiedzieć-porządnie wkurzony. Poza śledztwem poznajemy dość dokładnie życie prywatne kilku osób i wpływ wydarzeń z tego życia na pracę w policji. Na to,że coś jest zrobione niedokładnie, na szybko, bo trzeba do domu. Że ma to wpływ na później, bo ktoś musi zrobić coś ponownie, wracać do spraw, które powinny być wyjaśnione i zbadane. Że nie można samemu decydować, co jest ważne dla śledztwa, a co nie; bo tak naprawdę okazuje się, że często nie ma się racji, a ukrywana nieistotna według nas informacja jest kluczowa do odkrycia prawdy. Ake Edwardon dawkuje nam tą wiedzę. Pokazuje co się dzieje, jeśli milczy się za długo.
Książka jest jednym z lepszych tomów sagi o komisarzu Winterze; jest bardziej dynamiczna i lepiej zbudowana, niż poprzednie. mam nadzieję, że następne będą jeszcze lepsze :))))
czwartek, 27 grudnia 2012
Małgorzata Gutowska-Adamczyk- Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich.
Iga Toroszyn, współwłaścicielka cukierni Pod Amorem, ma powody do
niepokoju. Z muzeów na całym świecie w tajemniczych okolicznościach
giną obrazy Rose de Vallenord. Trzeba więc zabezpieczyć przed kradzieżą
należący do rodziny portret Tomasza Zajezierskiego. Tylko czy to na
pewno dzieło słynnej rudowłosej malarki, która przed laty uwiodła
młodego hrabiego?
Odpowiedzi na to pytanie poszuka Nina, historyczka sztuki z Warszawy. W tym celu wyruszy do Paryża, tak jak ponad sto lat wcześniej Róża z Wolskich…
Książka ta jest idealnym prezentem dla fanów trylogii o "Cukierni pod Amorem". Powiem szczerze, że jakoś mi umknęła informacja o planach wydania nowych książek tej autorki, także jej pojawienie się na półkach w księgarni była dla mnie sporą niespodzianką. Bardzo podoba mi się styl pisania pani Gutowskiej i czytając "Podróż do miasta świateł" miałam swoistą ucztę czytelniczą. Przede wszystkim brawa dla autorki za świetne przygotowanie merytoryczne, bo podobnie jak w poprzednich tomach, autorka ukazuje całe spektrum życia codziennego- tym razem Paryża. Poznajemy życie codzienne zarówno wyższych sfer, jak i tych całkiem maluczkich. Ukazane zostają poglądy, jakie żywili Francuzi wobec walk narodowowyzwoleńczych Polaków; jak z jednej strony podziwiali powstańców styczniowych za ich walkę i upór, ale jak z drugiej strony niewiele z tych walk rozumieli. Pada w książce zdanie: "bo u was w Rosji. No bo Polska jest w Rosji, tak? Tak jak Normandia we Francji."
To niezrozumienie jest przyczyną pewnej obcości u głównych bohaterek XIXwiecznego Paryża- pochodzących z Polski pani Wolskiej i jej córki Róży. Obserwowanie kolei życia młodej Róży, od czasów małoletnich do czasów dojrzałej kobiety, jest fascynujące. A w dodatku historia przeplata się ze współczesnością, więc widać jak na przestrzeni wieków zmieniła się nie tylko sytuacja kobiet w ogóle, ale przede wszystkim sytuacja tzw. singielek. Że nie jest to "wynalazek" współczesny, ale już dość odległy ;)
Rozpisałam się, ale to tylko z jednego powodu- książka jest rewelacyjna i polecam ją naprawdę każdemu. Nieznajomość poprzednich tomów w niczym nie przeszkadza, bo "Podróż..." mozna czytać jako odrębną całość.
Brakowało mi jedynie takiej ściągi "who is who", bo czasami się gubiłam w ilości nazwisk.
Odpowiedzi na to pytanie poszuka Nina, historyczka sztuki z Warszawy. W tym celu wyruszy do Paryża, tak jak ponad sto lat wcześniej Róża z Wolskich…
Książka ta jest idealnym prezentem dla fanów trylogii o "Cukierni pod Amorem". Powiem szczerze, że jakoś mi umknęła informacja o planach wydania nowych książek tej autorki, także jej pojawienie się na półkach w księgarni była dla mnie sporą niespodzianką. Bardzo podoba mi się styl pisania pani Gutowskiej i czytając "Podróż do miasta świateł" miałam swoistą ucztę czytelniczą. Przede wszystkim brawa dla autorki za świetne przygotowanie merytoryczne, bo podobnie jak w poprzednich tomach, autorka ukazuje całe spektrum życia codziennego- tym razem Paryża. Poznajemy życie codzienne zarówno wyższych sfer, jak i tych całkiem maluczkich. Ukazane zostają poglądy, jakie żywili Francuzi wobec walk narodowowyzwoleńczych Polaków; jak z jednej strony podziwiali powstańców styczniowych za ich walkę i upór, ale jak z drugiej strony niewiele z tych walk rozumieli. Pada w książce zdanie: "bo u was w Rosji. No bo Polska jest w Rosji, tak? Tak jak Normandia we Francji."
To niezrozumienie jest przyczyną pewnej obcości u głównych bohaterek XIXwiecznego Paryża- pochodzących z Polski pani Wolskiej i jej córki Róży. Obserwowanie kolei życia młodej Róży, od czasów małoletnich do czasów dojrzałej kobiety, jest fascynujące. A w dodatku historia przeplata się ze współczesnością, więc widać jak na przestrzeni wieków zmieniła się nie tylko sytuacja kobiet w ogóle, ale przede wszystkim sytuacja tzw. singielek. Że nie jest to "wynalazek" współczesny, ale już dość odległy ;)
Rozpisałam się, ale to tylko z jednego powodu- książka jest rewelacyjna i polecam ją naprawdę każdemu. Nieznajomość poprzednich tomów w niczym nie przeszkadza, bo "Podróż..." mozna czytać jako odrębną całość.
Brakowało mi jedynie takiej ściągi "who is who", bo czasami się gubiłam w ilości nazwisk.
środa, 12 grudnia 2012
Laura Dave- Dom z moich marzeń
Rzymskie wakacje” to piękny film o miłości uwielbiany przez miliony kobiet. Dla Annie Adams jest jednak zwiastunem katastrofy. Każdy seans pociąga za sobą lawinę nieoczekiwanych zdarzeń – od rozwodu rodziców i utraty pracy, po odejście narzeczonego.
Kiedy na drodze Annie pojawia się Griffin, przystojny i opiekuńczy szef kuchni, dziewczyna ma wrażenie, że niespodziewanie otrzymała od życia mężczyznę i dom, o których skrycie marzyła. Mimo że w końcu jest szczęśliwa, nie potrafi przestać igrać z losem.
Czy i to uczucie zniszczy klątwa „Rzymskich wakacji”?
Lekka i zabawna historia z pięknymi fotografiami, dobrą kuchnią i tajemniczym tatuażem w tle.
Ach, jak ja się usmiechałam przy czytaniu tej ksiązki. Bo ona trochę jak bajka o Kopciuszku jest :) no bo która kobieta tego samego dnia, w którym zerwała ze swoim facetem poznaje swojego wymarzonego mężczyznę? Chyba mało jest takich :) Generalnie ksiązka to klasyczny uczuciowy czworokąt, a więc Annie i Griffin oraz ich 'byli'. Spodobały mi się dialogi prowadzone przez różne postaci, nie ma tu żadnego zbędnego tokowania, a raczej inteligentna wymiana zdań z dużą dawką humoru. To naprawdę miłe zaskoczenie w książkach takiego gatunku ;)
Polecam wam ją, zwłaszcza w taki śniezny dzień jak dzisiaj- do poczytania pod kocem, z kubkiem herbaty lub w wannie pełnej pachnącej piany :)
Swoją drogą- czytacie książki w wannie?
Kiedy na drodze Annie pojawia się Griffin, przystojny i opiekuńczy szef kuchni, dziewczyna ma wrażenie, że niespodziewanie otrzymała od życia mężczyznę i dom, o których skrycie marzyła. Mimo że w końcu jest szczęśliwa, nie potrafi przestać igrać z losem.
Czy i to uczucie zniszczy klątwa „Rzymskich wakacji”?
Lekka i zabawna historia z pięknymi fotografiami, dobrą kuchnią i tajemniczym tatuażem w tle.
Ach, jak ja się usmiechałam przy czytaniu tej ksiązki. Bo ona trochę jak bajka o Kopciuszku jest :) no bo która kobieta tego samego dnia, w którym zerwała ze swoim facetem poznaje swojego wymarzonego mężczyznę? Chyba mało jest takich :) Generalnie ksiązka to klasyczny uczuciowy czworokąt, a więc Annie i Griffin oraz ich 'byli'. Spodobały mi się dialogi prowadzone przez różne postaci, nie ma tu żadnego zbędnego tokowania, a raczej inteligentna wymiana zdań z dużą dawką humoru. To naprawdę miłe zaskoczenie w książkach takiego gatunku ;)
Polecam wam ją, zwłaszcza w taki śniezny dzień jak dzisiaj- do poczytania pod kocem, z kubkiem herbaty lub w wannie pełnej pachnącej piany :)
Swoją drogą- czytacie książki w wannie?
wtorek, 11 grudnia 2012
Katherine Webb-Dziedzictwo
Trwa surowa zima. Po śmierci babki Erica Calcott i jej siostra Beth wracają do Storton Manor, imponującej rezydencji w południowej Anglii, gdzie jako dziewczynki spędzały wakacje. Przeglądając rzeczy babki, Erica wraca wspomnieniami do dzieciństwa… Rozmyśla o Henrym, kuzynie, którego tajemnicze zniknięcie ze Storton Manor odcisnęło piętno na całej rodzinie. Erica postanawia rozwikłać zagadkę; pragnie pozbyć się duchów przeszłości i sprawić, by Beth mogła w końcu zaznać spokoju. Gdy Erica zagłębia się w dzieje swojej rodziny, odkrywa sekret, który wiedzie ją do Ameryki przełomu wieków, pewnej pięknej dziedziczki i przeklętej, jałowej ziemi. Kiedy przeszłość i teraźniejszość zaczynają się zbiegać, Erica i Beth muszą stawić czoła dwóm straszliwym zdradom i dziedzictwu, jakie po sobie pozostawiły. Dziedzictwo to niesamowita, zapadająca w pamięć i poruszająca historia, której echa będą odzywać się w tobie jeszcze długo po zamknięciu książki.
Eh, niesamowita książka. CZytało się bardzo szybko, bardzo łatwo i bardzo przyjemnie. W książce akcja dzieje się dwutorowo: w czasach współczesnych oraz na początku XX wieku.Powiem szczerze, że o wiele ciekawiej czytało mi się właśnie te fragmenty dziejące się na stepach Ameryki. Ale współczenosne dzieje również ukazane są bardzo interesująca; czasamy wiemy więcej niż Erica, główna bohaterka. Ona niektóre rzeczy odkrywa, domyśla się, ale nie ma pewności, nastomiast my-po przeczytaniu losów Caroline wiemy już coś z cała pewnością. Ogromnie podobał mi się opis uczucia Caroline i jej męża, zmiana tego uczucia pod wpływem życia w trudnych warunków.
Osobnym wątkiem jest śledztwo prowadzone przez Ericę, która chce ustalić, co stało się przed latami z jej kuzynem Henrym. Ona jest zainteresowana w odkryciu prawdy, natomiast panika na wyjaśnienie reaguje jej siostra Beth. Dlaczego? To kolejna tajemnica.
Książka Katherine Webb kojarzyła mi się klimatem z książkami Kate Morton, czyli mieszanie teraźniejszości z przeszłością+ tajemnica+ piękna posiadłość w tle. A że książki Morton uwielbiam, tak i ta ksiązka staje się dla mnie moim osobistym hitem.
Eh, niesamowita książka. CZytało się bardzo szybko, bardzo łatwo i bardzo przyjemnie. W książce akcja dzieje się dwutorowo: w czasach współczesnych oraz na początku XX wieku.Powiem szczerze, że o wiele ciekawiej czytało mi się właśnie te fragmenty dziejące się na stepach Ameryki. Ale współczenosne dzieje również ukazane są bardzo interesująca; czasamy wiemy więcej niż Erica, główna bohaterka. Ona niektóre rzeczy odkrywa, domyśla się, ale nie ma pewności, nastomiast my-po przeczytaniu losów Caroline wiemy już coś z cała pewnością. Ogromnie podobał mi się opis uczucia Caroline i jej męża, zmiana tego uczucia pod wpływem życia w trudnych warunków.
Osobnym wątkiem jest śledztwo prowadzone przez Ericę, która chce ustalić, co stało się przed latami z jej kuzynem Henrym. Ona jest zainteresowana w odkryciu prawdy, natomiast panika na wyjaśnienie reaguje jej siostra Beth. Dlaczego? To kolejna tajemnica.
Książka Katherine Webb kojarzyła mi się klimatem z książkami Kate Morton, czyli mieszanie teraźniejszości z przeszłością+ tajemnica+ piękna posiadłość w tle. A że książki Morton uwielbiam, tak i ta ksiązka staje się dla mnie moim osobistym hitem.
czwartek, 6 grudnia 2012
Anne Holt, Even Holt-Arytmia
ICD czyli kardiowerter-defibrylator to skomplikowane urządzenie przywracające właściwy rytm serca. Każdego roku wszczepia się je milionom pacjentów na całym świecie…
Wiosną 2010 dwóch chorych z arytmią serca umiera z powodu zastosowania w ich leczeniu ICD. Coś, co miało ich ocalić, zabiło. Dr Sara Zuckerman kierująca oddziałem kardiologii w szpitalu w Bærum i jej kolega dr Ola Farmen odkrywają, że najprawdopodobniej winny jest wirus komputerowy. Wszystko wskazuje na to, że ktoś gdzieś zaprogramował mechanizm ICD w taki sposób, by odbierał życie.
„Arytmia” to historia odwiecznych sprzeczności: między dobrem pacjentów a finansami publicznymi, między interesami przemysłu międzynarodowego a pojedynczym lekarzem. To opowieść o tym, jak prawda ściga się z kłamstwem, oszustwem i przemilczeniami, o światowych giełdach, wielkiej arenie, na której rządzą pieniądze, i o tym, jak małą wartość ma na niej ludzkie życie.
Ach, co to była za książka! Prawie jak te z najlepszych czasów Robina Cooka :) Mimo, że mam blade pojęcie zarówno o medycynie, jak i o grach na giełdzie, wszystko było tak łopatologicznie wyjaśnione, że nie miałam najmniejszych kłopotów ze zrzumieniem o co chodzi. Głowna para boahterów- Sara i Ola, bardzo mi się spodobali. Dociekliwi, nieustępliwi, gotowi podjąć każde ryzyko, byle wyjaśnić zagadkę tajemniczych zgonów.
Równolegle pojawia się kilka postaci, śledzimy ich losy, początkowo nie wiedząc w jaki sposób wszystko się ze sobą łączy. Ale na koniec wszystko zostaje tak perfekcyjnie połączone, że zastanawiamy się, dlaczego na to sami nie wpadliśmy ;) Takie thrillery medyczne naprawdę lubię, a nie ma ich za wiele ( przynajmniej mi się tak wydaje), więc każdy dobry wart jest odnotowania ;)
środa, 5 grudnia 2012
Kristina Ohlsson-Niechciane
Największym koszmarem rodziców jest myśl, że ich dziecko mogłoby zniknąć. Właśnie to przytrafia się pewnej matce w zatłoczonym pociągu relacji Göteborg – Sztokholm. Żaden z pasażerów nie przypomina sobie kilkuletniej dziewczynki, która przepadła bez śladu…
Śledztwo w tej tajemniczej sprawie prowadzą detektyw Alex Recht i cywilny analityk policyjny, Frederika Bergman. Podczas przesłuchania matki zaginionej dziewczynki Frederika odkrywa niepokojące szczegóły z jej życia rodzinnego. Kto i dlaczego porywa dzieci? Czy policji uda się rozwiązać tę zagadkę? Z pozoru rutynowe dochodzenie przybiera nieoczekiwany obrót i przeradza się w dramatyczną walkę o życie.
Książka dobra, nie jest jakaś wybitna czy rewelacyjna, ale jak na debiut całkiem udana. W zasadzie śledztwo jest trochę na drugim planie, a na pierwszy wysuwa się sposób, w jaki detektywi chcą dotrzeć do prawdy. Ścierają się ze soba męskie poglądy ( iść najbardziej prawdopodonym statystycznie tropem i drążyć, drążyć) z poglądami damskimi, czyli Frederiki ( zwrócić uwagę w inną stronę, badać różne okoliczności). Oczywiście na początku obie te frakcje mocno się ze sobą ścierają, aby pod koniec książki jedna ze stron przyjęła punkt widzenia drugiej. Z korzyścią dla śledztwa. Jeżeli chodzi o samą akcję, to tak do 2/3 książki wszystko dzieje się raczej powoli, żeby pod koniec znacznie przyspieszyć. Nie jest to do końca z korzyścią dla odbioru, bo o ile wcześniej wszystko mieliśmy wyłożone jeasno i logicznie, to na koniec jest takie zamieszanie, że autorka sama wprowadza kogoś w stylu profilera, kto podsumowuje śledztwo i wskazuje kierunek działania. Czy było to konieczne? Gdyby nie rozwlekła część 1, to taki zabieg nie byłby konieczny. A tak autorka sama się chyba zapętliła i musiała sama sobie parę rzeczy powyjaśniać ;)
Ale- jak na debiut, jak na kryminał- jest nieźle.
Subskrybuj:
Posty (Atom)