Bernard Minier tym razem zaprasza nas poza kręg działalności komisarza Martina Servaza, poza Francję, poza Pireneje. Akcja jego najnowszej książki rozgrywa się bowiem na archipelagu San Juan, miejscu w którym ciągle pada, dostęp jest utrudniony, a mieszkańcy się znają. Przynajmniej tak im się wydaje. Kiedy bowiem dochodzi do morderstwa okazuje się, że nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, w dodatku niewyobrażalne wydaje się, aby brutalne morderstwo zostało popełnione przez któregoś z mieszkańców.
Wydarzenia poznajemy z perspektywy 16 letniego Henry`ego, wychowywanego przez dwie matki. W zasadzie o samym Henrym niewiele wiadomo, ma on całkowity zakaz ujawniania się w Internecie. Do pewnego momentu jest do dla niego całkowicie naturalne. Aż do dnia, w którym zrywa z nim dziewczyna, jako główny powód podając fakt, że nic o nim nie wie. Niedługo potem dziewczyna zostaje zamordowana, a Henry wraz z przyjaciółmi rozpoczyna swoje własne śledztwo. I zaczynamy poznawać tytułową paskudną historię.
Wielu może zostać zaskoczonych zakończeniem tej książki. Spotkałam się z opiniami, że to po raz widzą takie zakończenie. Ja już z takim się spotkałam, ale i tak zaskoczenie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz