Sydney - najstarsze miasto Australii, u swych początków - pierwsza angielska kolonia karna. Miasto o wielu twarzach. To właśnie tu przybywa norweski policjant Harry Hole, by wyjaśnić sprawę zabójstwa swej rodaczki, Inger Holter, która być może stała się ofiarą seryjnego mordercy. Z miejscowym policjantem, Aborygenem Andrew Kensingtonem, Harry poznaje dzielnicę domów publicznych, podejrzanych lokalików, w których handluje się narkotykami, ulice, po których snują się dewianci seksualni. Przytłoczony mnóstwem obrazów i informacji Norweg początkowo nie łączy ich w logiczną całość. Zrozumienie przychodzi zbyt późno i Harry za wyeliminowanie psychopatycznego zabójcy musi zapłacić wysoką cenę.
Ta książka Jo Nesbo była pierwszą, po którą przed laty sięgnęłam i która na kilka lat zniechęciła mnie do czytania powieści tego norweskiego pisarza. Teraz mogę potwierdzić- nie podobała mi się ta książka. Wolę, kiedy Harry Hole biega po ulicach Oslo i w jego ciemnych zakamarkach odnajduje morderców i spiskowców. Ten tom przygód Harry`ego dzieje się w Australii, w związku z tym poznajemy w dużym skrócie historię zasiedlenia tego kontynentu przez angielskich skazańców, gwałtowne zmniejszenie się liczebności Aborygenów, wzajemną niechęć tych dwóch grup do siebie. Miałam takie uczucie, jakbym znalazła się w książkowym rollercosterze- to akcja była pełna napięcia, ciągle coś się działo, to z kolei przydługie anegdoty i dialogi tak spowalniały tempo, że odkładałam z nudów książkę. Nie jestem przekonana, czy powinno się ta pozycję czytać jako pierwszą w dorobku Nesbo.
Na szczęście na półce czeka już "Pierwszy snieg" :)))
wtorek, 31 stycznia 2012
środa, 25 stycznia 2012
Kjell Ola Dahl- Mężczyzna w oknie
"
Jest piątek trzynastego, stolicę Norwegii skuł siarczysty mróz. Reidar Folke Jespersen, siedemdziesięciodziewięcioletni antykwariusz, przeżywa właśnie najgorszy dzień swojego życia. A następnego ranka zostaje znaleziony martwy - wystawiony na widok publiczny w oknie własnego sklepu. Ktoś rozebrał zwłoki i wymalował na nich tajemniczy skrót: J195. Gunnarstrandę i Frølicha czeka trudna sprawa. Wygląda na to, że zmarły nie miał łatwego charakteru i niewielu będzie po nim płakać. A może przeciwnie - ktoś odetchnie z ulgą? Niewierna żona przyłapana na zdradzie, bracia chcący sprzedać rodzinny sklep mimo protestu Reidara, syn żyjący w cieniu ojca? W trakcie dochodzenia niespodziewanie pojawiają się tropy prowadzące w stronę odległych czasów wojny. Do jakich odkryć doprowadzi śledztwo w kraju, który nadal nie uporał się z mrocznymi wspomnieniami z czasów okupacji?"
Wiem, że pisarstwo Dahla nie każdemu się podoba, ale mnie bardzo przypadło do gustu. Uwielbiam te ciagnące się całymi stronami rozważania, kto mógł popełnić zbrodnię. Po pojawieniu się nowych faktów trzeba całą teorie dopasować do nowych danych, czasami sie absolutnie nie da, w związku z czym trzeba znowu zadać setki nowych pytań tym samym osobom. Niektórym sie to może wydać nudne :) Podoba mi się taka cisza w książkach Dahla, policjant jest policjantem, nie staje się nagle ekspertem muzyki jazzowej/ soulowej/ rockowej etc. Zajmuje się swoją robotą- szukaniem mordercy. I mi się to bardzo podoba. Zakończenie ... hm , niby banalne, niby przewidywalne, ale jednak zaskakuje.
Wiem, że pisarstwo Dahla nie każdemu się podoba, ale mnie bardzo przypadło do gustu. Uwielbiam te ciagnące się całymi stronami rozważania, kto mógł popełnić zbrodnię. Po pojawieniu się nowych faktów trzeba całą teorie dopasować do nowych danych, czasami sie absolutnie nie da, w związku z czym trzeba znowu zadać setki nowych pytań tym samym osobom. Niektórym sie to może wydać nudne :) Podoba mi się taka cisza w książkach Dahla, policjant jest policjantem, nie staje się nagle ekspertem muzyki jazzowej/ soulowej/ rockowej etc. Zajmuje się swoją robotą- szukaniem mordercy. I mi się to bardzo podoba. Zakończenie ... hm , niby banalne, niby przewidywalne, ale jednak zaskakuje.
niedziela, 22 stycznia 2012
Hakan Nesser- Całkiem inna historia
" Kilkoro Szwedów spędza wspólnie czas podczas dwutygodniowego urlopu w Finistère w Bretanii. Zażywają kąpieli, rozkoszują się francuskim jedzeniem, organizują wycieczki i flirtują, nie zważając na zobowiązania małżeńskie. Na pamiątkę zostaje kilka fotografii, może jakieś zdjęcie grupowe, jakaś akwarelka i anonimowy pamiętnik opisujący ich eskapady.
Pięć lat później ktoś zaczyna ich zabijać, jedno po drugim, informując wcześniej listownie o swoich planach inspektora kryminalnego Gunnara Barbarotti w Kymlinge. Sprawa odbija się szerokim echem w mediach, które rozpętują nagonkę na policję. Morderca ciągle zwodzi śledczych, a jego działanie jest coraz bardziej niezrozumiałe i pełne zagadek. Pozornie jego ofiary nie mają ze sobą nic wspólnego. Dlaczego seryjny morderca wybiera właśnie ich? Dlaczego seryjny morderca za każdym razem stosuje inną metodę zabijania?"
Pierwsza książka Nessera podobała mi się raczej średnio, dlatego do drugiej pozycji podchodziłam z pewną rezerwą, a niesłusznie! Książka jest świetna. Od razu spodobał mi się wstęp, kiedy to detektyw Barbarotti wraz ze swoją partnerką odpoczywają na pewnej wsi. bardzo podobały mi się opisy leniwych dni, które tam spędzali oraz humorystyczne dialogi prowadzone przez tych bohaterów. Dalej było równie dobrze- świetnie poprowadzona fabuła oraz czarny humor to jest to, co uwielbiam. Pomysł śledztwa też ciekawy. Oto bowiem Gunar Barbarotti dostaje listy od mordercy, w którym ten uprzedza, kogo zabije. Wydaje się zatem, że banałem będzie tego morderce znaleźć, a tu okazuje się, że jednak wbrew przeciwnie! Dylematy, jakie targają policją, pytania Barbarottiego, proste i celne pytania Marianne- jego partnerki, swoisty pamiętnik pisany przez mordercę, wszystko to sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie i myśli po jej skończeniu " Jeszcze! Jeszcze!".
POlecam:)
Pięć lat później ktoś zaczyna ich zabijać, jedno po drugim, informując wcześniej listownie o swoich planach inspektora kryminalnego Gunnara Barbarotti w Kymlinge. Sprawa odbija się szerokim echem w mediach, które rozpętują nagonkę na policję. Morderca ciągle zwodzi śledczych, a jego działanie jest coraz bardziej niezrozumiałe i pełne zagadek. Pozornie jego ofiary nie mają ze sobą nic wspólnego. Dlaczego seryjny morderca wybiera właśnie ich? Dlaczego seryjny morderca za każdym razem stosuje inną metodę zabijania?"
Pierwsza książka Nessera podobała mi się raczej średnio, dlatego do drugiej pozycji podchodziłam z pewną rezerwą, a niesłusznie! Książka jest świetna. Od razu spodobał mi się wstęp, kiedy to detektyw Barbarotti wraz ze swoją partnerką odpoczywają na pewnej wsi. bardzo podobały mi się opisy leniwych dni, które tam spędzali oraz humorystyczne dialogi prowadzone przez tych bohaterów. Dalej było równie dobrze- świetnie poprowadzona fabuła oraz czarny humor to jest to, co uwielbiam. Pomysł śledztwa też ciekawy. Oto bowiem Gunar Barbarotti dostaje listy od mordercy, w którym ten uprzedza, kogo zabije. Wydaje się zatem, że banałem będzie tego morderce znaleźć, a tu okazuje się, że jednak wbrew przeciwnie! Dylematy, jakie targają policją, pytania Barbarottiego, proste i celne pytania Marianne- jego partnerki, swoisty pamiętnik pisany przez mordercę, wszystko to sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie i myśli po jej skończeniu " Jeszcze! Jeszcze!".
POlecam:)
sobota, 14 stycznia 2012
Michael White-Sztuka morderstwa
" Jack Pendragon pracuje w policji od wielu lat, lecz nie widział jeszcze takiego trupa... Otrząsnąwszy się z szoku, dostrzega w scenie morderstwa podobieństwo do dzieła malarza-surrealisty Rene Magritte’a. To oznacza, że zbrodnia jest jeszcze bardziej odrażająca, niż mogło się początkowo wydawać, dokonano jej bowiem z chłodno wykalkulowanym okrucieństwem. Co gorsza morderca nie poprzestaje tylko na jednej ofierze…
W latach osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku w londyńskiej dzielnicy Whitechapel niezidentyfikowany po dziś dzień sprawca dokonał serii sadystycznych morderstw na miejscowych prostytutkach, w wymyślny sposób okaleczając ich zwłoki.
Choć ofiarami zbrodni popełnianych współcześnie nie są wyłącznie kobiety, łatwo dostrzec groteskową analogię w sposobie myślenia dwóch sprawców, których dzieli szmat czasu. Pendragon nie zamierza jednak pozwolić, by nowy geniusz zła pozostał bezkarny tak jak jego poprzednik sprzed wielu lat."
Pomysł, aby morderstwa były wzorowane na obrazach surrealistów był conajmniej ryzykowny! A jednak Michaelowi Whitowi udało się, wytłumaczyć jak morderca mógł swe "dzieła" stworzyć. Książka składa się sz dwóch części- współczesnego śledztwa oraz listów pisanych przez pewnego XIX-wiecznego zabójcę, który podaje się za Kubę Rozpruwacza. Obie części trzymają w napięciu równie mocno. Duzą sympatię uzyskał u mnie prowadzący śledztwo inspektor Jack Pendragon, który po osobistej tragedii wraca do swojego studenckiego miasta. Akcja książki jest bardzo żwawa, nie ma niepotrzebnych wtrąceń, wątków pobocznych. Działania wszystkich skupiają się na odkryciu sprawcy, a że dowodów i poszlak jest bardzo niewiele, jest się nad czym zastanawiać. Książkę polecam fanom kryminałów, a sama z chęcią sięgnę po inne książki tego autora :)
W latach osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku w londyńskiej dzielnicy Whitechapel niezidentyfikowany po dziś dzień sprawca dokonał serii sadystycznych morderstw na miejscowych prostytutkach, w wymyślny sposób okaleczając ich zwłoki.
Choć ofiarami zbrodni popełnianych współcześnie nie są wyłącznie kobiety, łatwo dostrzec groteskową analogię w sposobie myślenia dwóch sprawców, których dzieli szmat czasu. Pendragon nie zamierza jednak pozwolić, by nowy geniusz zła pozostał bezkarny tak jak jego poprzednik sprzed wielu lat."
Pomysł, aby morderstwa były wzorowane na obrazach surrealistów był conajmniej ryzykowny! A jednak Michaelowi Whitowi udało się, wytłumaczyć jak morderca mógł swe "dzieła" stworzyć. Książka składa się sz dwóch części- współczesnego śledztwa oraz listów pisanych przez pewnego XIX-wiecznego zabójcę, który podaje się za Kubę Rozpruwacza. Obie części trzymają w napięciu równie mocno. Duzą sympatię uzyskał u mnie prowadzący śledztwo inspektor Jack Pendragon, który po osobistej tragedii wraca do swojego studenckiego miasta. Akcja książki jest bardzo żwawa, nie ma niepotrzebnych wtrąceń, wątków pobocznych. Działania wszystkich skupiają się na odkryciu sprawcy, a że dowodów i poszlak jest bardzo niewiele, jest się nad czym zastanawiać. Książkę polecam fanom kryminałów, a sama z chęcią sięgnę po inne książki tego autora :)
piątek, 6 stycznia 2012
Dlaczego lubię czytać kryminały?
No właśnie, dlaczego? :) Przez kilkanaście lat mojego czytania przewijało się przez moje ręce setki książek róznych gatunków, jedne z nich polubiłam bardziej, inne mniej. Jednak zawsze, kiedy do wyboru miałam kryminał i inny gatunek- najpierw wybierałam kryminał.
Zaczęło się dawno temu, kiedy podczas letnich wakacji u babci, ta zostawiła włączony telewizor, wtedy jeszcze czarno-biały, i gdzieś na chwilę wyszła. A w telewizji rozpoczął się program "997". W zasadzie nie powinnam żadnym prawem oglądać tego programu, miałam bowiem 9 lub 10 lat, ale nie miał mnie kto przypilnować. Oczywiście program wywarł na mnie ogromne wrażenie, a największe - odkrycie sprawcy, Zafascynowało mnie to niepomiernie, jak to jest, że ktoś popełnia zbrodnię, a ktoś inny próbuje wyjaśnić okoliczności, jak do owej zbrodni doszło. Od telewizji wolałam jednak czytanie, a szybko zorientowałam się, że ulubiona gazeta taty -"Detektyw" traktuje o tym, co mnie interesuje. I tak się zaczęła przygoda z kryminałem. Oczywiście szybko sięgnęłam po klasykę, najpierw Artura Conan Doyle`a, potem Agatę Christie. Po przeczytaniu wszystkiego przyszedł czas na fascynację sceną prawniczą, a więc książki Grishama i jemu podobnych :) Od momentu ....hm... inicjacji przeczytałam setki książek o tematyce kryminalnej, ba! posunęłam się nawet do czytania książek akademickich z interesujących mnie dziedzin! Spytacie, dlaczego?
W jakim innym gatunku literackim można tak wspaniale trenować szare komórki? W jakim mamy mieszane uczucia do autora, kiedy zagadkę rozwiążemy sami, jeszcze przed ostatnią stroną? Czy wypada autora wielbić czy nienawidzić, kiedy już już się cieszymy, że rozwiązaliśmy zagadkę, a na końcu okazuje się, że wszystkie tropy były mylne, a mordercą jest ktoś inny?
Uwielbiam te chwile, kiedy siedzę na ukochanym fotelu, z kawą lub herbatą na podorędziu, czasem pod ciepłym kocem, a przecież tak naprawdę przemierzam wtedy zimne ulice Sztokholmu, zamglone wzgórza Szkocji, wąskie uliczki angielskich wiosek czy też biegam po Rzymie, Moskwie czy Warszawie za tropem wiodącym za mordercą.
Czy naprawdę muszę jeszcze kogoś przekonywać, dlaczego lubię czytać kryminały? :)
Zaczęło się dawno temu, kiedy podczas letnich wakacji u babci, ta zostawiła włączony telewizor, wtedy jeszcze czarno-biały, i gdzieś na chwilę wyszła. A w telewizji rozpoczął się program "997". W zasadzie nie powinnam żadnym prawem oglądać tego programu, miałam bowiem 9 lub 10 lat, ale nie miał mnie kto przypilnować. Oczywiście program wywarł na mnie ogromne wrażenie, a największe - odkrycie sprawcy, Zafascynowało mnie to niepomiernie, jak to jest, że ktoś popełnia zbrodnię, a ktoś inny próbuje wyjaśnić okoliczności, jak do owej zbrodni doszło. Od telewizji wolałam jednak czytanie, a szybko zorientowałam się, że ulubiona gazeta taty -"Detektyw" traktuje o tym, co mnie interesuje. I tak się zaczęła przygoda z kryminałem. Oczywiście szybko sięgnęłam po klasykę, najpierw Artura Conan Doyle`a, potem Agatę Christie. Po przeczytaniu wszystkiego przyszedł czas na fascynację sceną prawniczą, a więc książki Grishama i jemu podobnych :) Od momentu ....hm... inicjacji przeczytałam setki książek o tematyce kryminalnej, ba! posunęłam się nawet do czytania książek akademickich z interesujących mnie dziedzin! Spytacie, dlaczego?
W jakim innym gatunku literackim można tak wspaniale trenować szare komórki? W jakim mamy mieszane uczucia do autora, kiedy zagadkę rozwiążemy sami, jeszcze przed ostatnią stroną? Czy wypada autora wielbić czy nienawidzić, kiedy już już się cieszymy, że rozwiązaliśmy zagadkę, a na końcu okazuje się, że wszystkie tropy były mylne, a mordercą jest ktoś inny?
Uwielbiam te chwile, kiedy siedzę na ukochanym fotelu, z kawą lub herbatą na podorędziu, czasem pod ciepłym kocem, a przecież tak naprawdę przemierzam wtedy zimne ulice Sztokholmu, zamglone wzgórza Szkocji, wąskie uliczki angielskich wiosek czy też biegam po Rzymie, Moskwie czy Warszawie za tropem wiodącym za mordercą.
Czy naprawdę muszę jeszcze kogoś przekonywać, dlaczego lubię czytać kryminały? :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)