To od dawna wyczekiwana kolejna część Jeżycjady. Tym razem główną bohaterką jest Magda Ogorzałka, córka Kreski i Maćka. Kiedyś każdą kolejną książkę czytałam z wypiekami na twarzy, dodajć od siebie komentarze: ooo też tak mamy!' albo 'skąd ja to znam?' ;) Ale od pewnego czasu każda kolejna książka jest coraz słabsza i w zasadzie czytam ja tylko z senstymentu i tęsknotą za tym klimatem sprzed kilkunastu lat....
Samą książkę czyta się w miarę płynnie. Ja nie należę do takich radykalistek, jak osoby na pewnym forum, ale swoje ALE do zawartości książki też mam.
Przede wszystkim nie podoba mi się,że bohaterami powieści są dzieci. Kiedy zakochiwała się Ida czy Gaba, miały te 17 lat. A teraz taki Józinek zakochuje sie 'do końca życia' w wieku 9 lat ( !!), czy jak jego kuzyn- w ieku lat 10. Jakoś niespecjalnie interesują mnie takie miłostki, nie mam się z kim identyfikować. Pamiętacie, jak np Cesia stawała przed lustrem i marudziła, że jest brzydka, niekochana i w ogóle zycie jest do niczego? Ja też tak robiłam! Rozumiałam ją. A teraz? co mi po kłopotach kilkunastolatka....
Druga sprawa, to wpadka z Kalamburką, czyli wprowadzenie po fakcie iluś tam bohaterów i historii, które teraz trzeba jakoś upchnąć w książkach i one rażą swoją sztucznością.Historia Gizeli już w Kalamburce była kontrowersyjna, a co dopiero w kolejnych tomach...
Zmiana Laury w uległą niewiaste jest też niemałym szokiem. Myślałam,ze będzie taką zadziorną nowoczesną kobietką, a wyszła z niej jakaś spolegliwa istota, która w dzień swojego własnego ślubu daje sobie wyszorować mydłem zapłakaną twarz swojemu narzeczonemu. No jest to jakieś nieporozumienie :)
Ale są też inne piekne sceny. Mnie oczarował opis śpiącego domu. W każdym pokoju ktoś śpi, każdy na swój spoób posapuje i pochrapuje, każdy czuje się bezpieczny, a dom wydaje się być przepełniony tym poczuciem bezpieczeństwa i miłości. I scena ta właśnie tak na mnie wpływa :)
Niezmiennie uwielbiam wszelkie sceny rozgrywające się w Borejkowej kuchni, gdzie wszyscy zasidają przy stole i ROZMAWIAJĄ.
Losy tytułowej bohaterki są pokazane jedynie mimochodem, nie są głównym wątkiem w książce, co powoduje, że tak do końca nie wiemy o czym czytamy.
książka wylądowała na mojej 'borejkowej półce' i poczeka długo do następnego czytania.
Wiem, że kolejna część Jeżycjady nie zrobi na mnie takiego wrażenia jak pierwsze, ale i tak przeczytam w jeden dzień i nie powiem złego słowa. Przez sentyment, przez dawne czasy, przez to, że uwielbiam "starych" Borejków:)
OdpowiedzUsuńZatęskniłam do tych czasów gdy zaczytywałam się w książkach Małgorzaty Musierowicz. Skończyłam na Brulion Bebe. Muszę wrócić do tych książek, chociażby dla tego klimatu..
OdpowiedzUsuńHeh. A ja za Jeżycjadą jakoś nigdy nie szalałam, chociaż ostatnio jakoś mnie kusiła. Ale teraz widzę, że jednak nie, nie przeczytam:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj nigdy dotąd nie czytałam książek z serii Jeżycjady i w sumie w ogóle mnie do nich nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńbo to się powinno było czytać za młodu, tak 14-15 lat. Im później, tym gorzej dla ksiażek w zasadzie...
UsuńUwielbiam M. Musierowicz, dlatego zazdroszczę Ci lektury "McDusi", ale zgadzam się z Tobą w jednym: bohaterowie ostatnich tomów Jeżycjady nijak mają się do tych dawnych, z którymi mogliśmy się utożsamić. Ale te miłostki małolatów są bardzo popularne, więc nie dziwię się, że motyw został wykorzystany przez Autorkę. A że Laura stała się łagodną osobą? Cóż, to możliwe, by człowiek tak "radykalnie" się zmienił, wiem to na własnym przykładzie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
wszystkie macie rację-pierwsze części są absolutnie poza krytyką! Natomiast im dalej w las... Podobnie zresztą jest z Chmiwlewską, stare części czytam po milion razy. Ale te nowe... strach się bać :)
OdpowiedzUsuń