środa, 27 czerwca 2012

Marlena De Blasi- Tysiąc dni w Wenecji

Jeśli romans, to tylko w Wenecji. Wpadają na siebie przypadkiem na Piazza San Marco - amerykańska dziennikarka i włoski bankowiec. Ona, dojrzała kobieta, rozwódka, nie wierzy już w miłość. On zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, bez pamięci. Ta miłość była im jednak pisana…
Nuda.
Tak naprawdę wzięłam tą książkę, bo akurat myślałam o wakacjach, jedzeniu etc, więc stwierdziłam " a czemu by nie?".
Ach no, nie dało się tego czytać :( Książek o Italii, o Toskanii, Wenecji i innych przepieknych miejscach Włoch są setki, ale ta ksiązka to jakieś nieporozumienie.
Nie ma tu pieknych opisów przyrody, nie ma wspaniałych potraw, nie ma nawet sympatycznych bohaterów. No nie spodobało mi się, no :(

10 komentarzy:

  1. Widzę że zgadzamy się w swojej opinii co do tej książki :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo to nie jestem jedyna ! myślałam,że zostanę zrugana, że jak to tak, książka o Italii beeeeee?? :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. A możesz powiedzieć co dokładnie było nie tak w książce?

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie do końca przepadam za typowymi romansami... więc raczej pass

    OdpowiedzUsuń
  5. Carrie, ja na przykład lubię czuć chemię między bohaterami, a tu tego nie ma. Autorka pisze, że spotkała Nieznajomego, który ją oczarował, a jako przykład mamy tekst w stylu : ja powiedziałam, a on mi na to [coś tam...] nie ma pełnych dialogów, i akurat w takiej książce mi to przeszkadza :)) poza tym musimy wierzyć w zasadzie na słowo, że autorka świetnie gotuje, bo zachwyt wyraża tylko ona. Nie wiem, czy czytałaś książki Ferenca mate o Toskanii? Opis, w jaki sposób on przyrządza grzyby jest GENIALNY! i to nic, że daje tylko masło i czosnek, ale W JAKI sposób on o tym pisze :) czytając tą ksiązkę nie zachwycałam się ani Wenecją, ani pysznym jedzeniem, ani wspaniałą miłością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, już wiem na pewno, żeby się za to nie brać:) A jeśli mam być szczera, o Ferencu Mate nie słyszałam, ale szybciutko nadrobię zaległości :)

      Usuń
  6. Jak widać chwytliwy tytuł i szablonowa historia nie zawsze są kluczem do sukcesu...
    Dziękuję za ostrzeżenie ;)
    Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
  7. A mi się czytało względnie dobrze. Bez zachwytów ale też bez zgrzytów zębami. Nie sięgnęłam po kolejne książki z tego cyklu ale za to czytałam inną powieść autorki "Amandine" i baaardzo mi się podobała więc z czystym sumieniem polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do zabawy: http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/2012/07/11-pytan-zabawa-blogowa.html

    OdpowiedzUsuń